SOCIAL MEDIA

cocolita haul

środa, 23 maja 2018

14 komentarzy

Witajcie kochani! Zaraz minie miesiąc od kiedy jestem na tym blogu i szczerze mówiąc coraz bardziej mi się podoba. Na prawdę, ogromną radość przynoszą mi wasze komentarze, a szczególnie te, które doceniają moją pracę włożoną w bloga i w każdy wpis, bo pewnie jak sami wiecie nie jest to takie łatwe. Chcę w końcu, aby wszystko było dopracowane i na jak najlepszym poziomie. Oczywiście nie jestem specem od robienia zdjęć, ale uwierzcie że się staram i mam nadzieję że to widać! Również w wygląd bloga włożyłam dużo pracy, a więc każdy wasz komentarz podbudowuje mnie i sprawia że chce się tutaj być i chociaż nie zawsze mam na to czas, to staram się jednak go znaleźć i coś podziałać w kierunku bloga!

Kosmetyki i wszystko co z nimi związane są nieodłączną częścią mojego życia, zresztą jak większości kobiet. Chociaż nie często używam czegoś oprócz podkładu, tuszu, pomady do brwi i innych podstawowych kosmetyków to niestety czasem się one kończą i trzeba uzupełnić zapasy! Tak było i tym razem, dlatego zdecydowałam że czas na zamówienie na cocolicie. Z tej stronki korzystałam już nie raz i nie zawiodłam się. Chociaż... tym razem nie dostałam cukierka, który zawsze był dodawany do zamówienia:D Ale nie będę nad tym rozpaczać. Przejdźmy zatem do konkretów!





peeling - farmona

Jedną z rzeczy którą zamówiłam jest peeling marki Farmona. Kolekcję tutti frutti znałam już wcześniej przez to, że czasem jakiś olejek do kąpieli czy balsam podkradałam mojej mamie. Kojarzyłam je z tego, że na prawdę pięknie pachną i stwierdziłam, że czemu nie. W końcu są na prawdę tanie a opakowanie jest dosyć spore, więc zdecydowałam się na ten zakup. Może i nie jest on super wydajny, jednak na moje potrzeby jest w zupełności wystarczający, ciało po nim jest w na prawdę świetnej kondycji, a do tego ten cudowny zapach kiwi i karamboli!



maseczka - beauty kei

Kolejną rzeczą jest maseczka w płachcie. Nie miałam okazji stosować zbyt wielu w tym typie, jednak postanowiłam spróbować. Wybrałam tą z węglem aktywnym, gdyż używałam wielu kosmetyków z nim w swoim składzie i jest na prawdę świetny. Maseczkę nakładamy tak jak zaleca producent, a następnie trzymamy ją 10-15 minut. Po użyciu maseczki twarz wyglądała super. Zawsze też po maseczce smaruję twarz emulsją, która została w opakowaniu. Nie było jednak żadnych szałowych efektów, oprócz tego, że twarz wyglądała na mniej zmęczoną i odżywioną.





podkład - loreal

Podkład na pewno osobom, które choć trochę interesują się makijażem jest znany. Jest to podkład Loreal True Match w odcieniu N1, czyli tym najjaśniejszym. Ja stosuję go już od bardzo dawna - dobrałam swój odcień więc boję się próbować czegoś nowego. Mimo to, mega podkreśla on skórki, ale nie zawsze. Czasem twarz wygląda super, a czasem wręcz przeciwnie. Uwierzcie, nie mam pojęcia dlaczego tak jest i od czego to zależy.


tusz - loreal

Paradise Extatic to również produkt marki Loreal. Jest tusz do rzęs i zarazem jest moim ulubionym. Wadą jest to, że dosyć szybko wysycha, ale przepięknie podkreśla rzęsy, a co dla mnie najważniejsze - nie skleja ich. Większość tuszy, które wcześniej używałam miała do tego tendencję, ale w końcu w ręce wpadło mi to cudo. Z tego co widziałam na cocolicie, niedawno wyszła także wersja wodoodporna tego tuszu, a więc przy najbliższej okazji chętnie przetestuję!

A Wy? Zamawialiście już coś na tej stronie? 
Read More

second hand preys

wtorek, 15 maja 2018

12 komentarzy

Ostatnio na blogu pojawiła się ankieta dotycząca postu który jako następny ma pojawić się na blogu. Spośród czterech podanych przeze mnie opcji wybraliście właśnie tą, czyli zdobycze lumpeksowe. Jeśli chodzi o mnie, ja do second handów uwielbiam chodzić, jednak nie ma co ukrywać że jest to bardzo czasochłonne, więc niestety nie często mam taką okazję. Parę razy zdarzyło mi się w nich być i mogę z czystym sercem powiedzieć, że na prawdę można znaleźć tam świetne ciuchy! Często ubrania są jeszcze z metkami, a ich ceny są zaskakująco niskie..I niech ktoś teraz powie że nie warto!
Również często można spotkać się z ludźmi, którzy po prostu wstydzą się tego, że chodzą do lumpeksów. Ale czy tak na prawdę jest czego? Nie każdego stać na koszulkę za 200 zł, a takie w lumpeksach też można znaleźć. Znane marki często trafiają się, ale też schodzą jak świeże bułeczki, a więc tylko częste odwiedzanie przeróżnych second handów pozwoli Wam takie kupić. 


 sweterek - blonde+blonde

Pierwszą rzeczą, którą mi udało się upolować jest zwykły czerwony sweterek. Jest on krótszy, jednak nie jest to crop top. Na dodatek jest bardzo ciepły, ponieważ jest wykonany z grubszego materiału. Widać, że nie jest to nowy sweterek, gdyż jest lekko zmechacony, jednak nie przeszkadza to w jego użytkowaniu. Świetnie komponuje się do wielu stylizacji i jest na prawdę wygodny.
 Jego cena z tego co pamiętam nie przekroczyła 20 zł, a więc jest to na prawdę świetna cena. 


bluza - hollister

Kolejną rzeczą jest bluza marki Hollister. Możecie ją kojarzyć, gdyż jest to jedna z droższych amerykańskich marek. Za nową bluzę pewnie dałabym coś w okolicach 200 zł, a normalnie kosztowała mnie około 25 zł. Czy to nie wspaniała oszczędność? Bluza w ogóle nie była zniszczona, jednak okropnie się obiera, co możecie zresztą zobaczyć na zdjęciach. Mimo to, świetnie się ją nosi i jest jedną z moich ulubionych zdobyczy lumpeksowych.


koszula - hollister

Następna rzecz jest również marki Hollister. Jest to koszula w rozmiarze bodajże M, co zresztą widać na zdjęciach. Jest bardziej oversizowa, ale do zwykłych koszulek wygląda świetnie. Jest bardzo wygodna i nie ma żadnych śladów użytkowania. Przy używanych koszulach często można zauważyć przetarcia na kołnierzyku, czy też przy rękawach, jednak ta była w stanie idealnym.


bluza - Americal Apparel

Bluza brytyjskiej firmy American Apparel. Jest to również jedna z bardziej znanych młodzieżowych firm, która w Polsce nie jest dostępna. Bluza jest rozpinana, a właśnie takich mi brakuje, więc trafiłam w dziesiątkę.


kurtka - esmara

Ostatnią, ale zdecydowanie moją ulubioną rzeczą jest kurtka jeansowa. Jest ona w kolorze czarnym/ciemno szarym i to właśnie takiej szukałam bardzo długo. Nie chciałam przepłacać w sklepach stacjonarnych, gdyż uważam że cena 150 zł za zwykłą kurtkę to kompletna przesada. Ta nosi się na prawdę świetnie, mam ją już od dłuższego czasu i czuję że jeszcze sporo przetrwa!

A Wy kupujecie w lumpeksach? Która z rzeczy najbardziej Wam się spodobała? 
Czy jesteście chętni na post z moimi radami jak kupować w second handach?
Piszcie w komentarzach!
Read More

carnivorous plants festival

piątek, 11 maja 2018

8 komentarzy

Masa rzeczy na głowie, a tak mało czasu. Tak wygląda ostatnio każdy mój dzień, szczególnie, że ostatnio udało mi się dostać pracę. Co prawda jest to praca bardziej internetowa, jednak ona również wymaga poświęcenia uwagi, a w połączeniu ze studiami, blogiem i codziennymi obowiązkami nie jest to wcale takie łatwe jak może się wydawać. Dodatkowo, został już tylko miesiąc do końca pierwszego roku studiów i szczerze mówiąc jest to najgorszy z tych wszystkich ośmiu miesięcy. Masa projektów, prac pisemnych i kolokwiów bywa niestety trochę przytłaczająca, jednak staram się wszystko ogarniać na bieżąco i nie robić sobie zaległości. Uważam, że jest to sto razy lepsza metoda niż zostawianie czegoś na ostatnią chwilę i zadręczanie się że jest zrobione na 'odwal się' i że 'nie zdążę'. Macie tak czasami?

Dzisiaj chciałam Wam coś opowiedzieć o festiwalu w którym udało mi się ostatnio wziąć udział. Był to Festiwal Roślin Owadożernych, który odbył się w Warszawie w zeszły weekend. Odkąd się przeprowadziłam, w pewnym momencie poczułam spore zainteresowanie roślinkami, bo jednak bez nich w mieszkaniu jest pusto i tak z każdą z nich moja kolekcja się powiększa. Jak zobaczyłam, że takie wydarzenie ma się odbyć to powiedziałam 'wow, muszę tam być!', szczególnie że to rośliny owadożerne, które zawsze w jakimś sensie mnie fascynowały. Poniżej, na zdjęciach, możecie zobaczyć jak to wszystko wyglądało.


 

 


Festiwal w sumie był bardzo przydatnym wydarzeniem. Na początku byłam rozczarowana, bo trochę inaczej sobie to wyobrażałam, ale po kilku chwilach diametralnie zmieniłam zdanie. Roślin było od groma, jednak minusem jest to, że było ich bardzo mało gatunków, bo chyba tylko 4? Jednak oprócz typowych muchołówek, zobaczyłam coś bardziej nietypowego i właśnie takie roślinki postanowiłam kupić. Sprzedawców było od groma i każdy wciskał coś swojego, ale uległam tylko roślinkom i to właśnie tym najpiękniejszym. Są to dwie kapturnice, a owady zabijają w trochę inny sposób niż muchołówki, które po prostu zamykają się. Z tego co było powiedziane, zapamiętałam że kapturnice wydzielają specyficzny zapach, który ma zwabiać owady. Gdy wpadną one już w tą pułapkę nie ma opcji żeby wydostały się ze środka. Znajduje się tam płyn, który je zabija i owady w środku roślin powoli się trawią. Ciekawym faktem jest to, że rośliny mogą osiągnąć aż 1,2 m wysokości, czyli na prawdę sporo! Rosną one też dosyć szybko, a to może wynikać z faktu, że potrzebują mieć one stały dostęp do wody (woda w podstawce) oraz przebywać w  nasłonecznionym miejscu. Jak widzicie, ich pielęgnacja nie jest wcale taka trudna. Zdjęcia moich roślinek możecie zobaczyć poniżej!


 

A Wy macie podzielacie moje zamiłowanie do roślin? A może sami macie jakąś 'owadożerną'?
Zachęcam Was do brania udziału w ankiecie!
To Wy decydujecie o kolejnym poście!
Read More

shopping haul

niedziela, 6 maja 2018

14 komentarzy

Wszystko co dobre szybko się kończy i tak właśnie jest z majówką. Ja swoją spędziłam częściowo w rodzinnym domu, a częściowo tu, gdzie teraz mieszkam, czyli w Warszawie. Studiując, pracując i mając masę innych rzeczy na głowie niestety nie często mam możliwość przyjechania do domu na dłużej niż weekend i właśnie te kilka dni postanowiłam tam spędzić. 

Drugą rzeczą, którą na którą mam nadzieję, że każdy z Was zwrócił uwagę jest to, że zmienił się wygląd bloga. Mam tutaj na myśli nagłówek, który z dosyć prostego i nie zwracającego uwagi zmienił się na bardziej subtelny z motywem kaktusów. Jest to również nawiązanie do tego co lubię - co możecie zresztą zobaczyć po dodawanych przeze mnie zdjęciach - a mowa oczywiście o kwiatach. W kolejnych postach mam zamiar jeszcze bardziej przybliżyć Wam moją osobę, więc możecie wyczekiwać tego z niecierpliwością!

W dzisiejszym poście przychodzę do Was z czymś czego tutaj jeszcze nie było. Będzie to pierwszy na tym blogu haul zakupowy. Podczas mojego czasu wolnego, jak to każda kobieta, musiałam spożytkować swój czas na zakupach, a korzystając z okazji, że miałam do wykorzystania kod rabatowy w jednym ze sklepów skusiłam się na kilka rzeczy. 



spodnie - stradivarius

Pierwszą rzeczą którą zamówiłam i której bardzo potrzebowałam były spodnie. Niestety wszystkie które mam, a szczególnie te z dziurami porozwalały się a dziury jeszcze bardziej popękały co wyglądało po prostu nieestetycznie i aż wstyd wyjść w takich na ulicę. Zdecydowałam się na jeansy z przetarciami i na prawdę jestem godna je polecić. Są dosyć elastyczne i mam nadzieję, że te tak szybko nie będą nadawały się jedynie do kosza! Cena tych spodni to około 80 zł.


koszulka - stradivarius

Kolejną rzeczą jest prześliczna koszulka z motywem kwiatów. Od razu wpadła mi w oko i stwierdziłam, że muszę ją mieć, jednak oczywiście wszystkie mniejsze rozmiary były wyprzedane, dlatego zamówiłam rozmiar M, z myślą że może jednak będzie idealna. Niestety, jest trochę za duża i wciąż zastanawiam się nad jej zwrotem. Koszulki nie miałam okazji wcześniej gdyż całe zamówienie ze stradivariusa robiłam drogą internetową.



sukienka-stradivarius

Ostatnią, jednak moją ulubioną rzeczą jest sukienka z limitowanej edycji. Jeśli interesujecie się modą sukienka niemalże identyczna powstała ze współpracy Gigi Hadid oraz Tommy Hilfiger'a [KLIK].
I właśnie do takich rozmiarów chcę ją skrócić. Ja sukienek długich nie lubię i zdecydowanie wolę krótsze wersje, dlatego  kupiłam tą sukienkę z myślą przeróbki. Jeśli chodzi o to jak się prezentuje to jest na prawdę super. Ma elastyczny materiał przez co dopasowuje się do ciała idealnie. Kosztowała bodajże 80 bądź 90 zł więc jak za sukienkę takiej jakości jest na prawdę świetna.


tshirt - sinsay

Następnym sklepem w którym byłam się rozejrzeć jest Sinsay. Na turniej siatkówki w którym będę brała udział potrzebowałam zwykłej czerwonej koszulki i właśnie taką udało mi się tam kupić. Cena również była mega niska bo kosztowała tylko 10 zł!


tshirt - c&a

Ostatnią już rzeczą z ubrań jest kolejny tshirt tym razem z kieszonką. Jest zwykły, prosty i wygodny i jeśli dobrze pamiętam to jego cena wynosiła około 20 zł. Ma śliczny pudrowo różowy kolor, a więc koszulka jest idealna na wiosnę oraz lato!



espadryle - deezee

Ostatnią już rzeczą są espadryle kupione na stronie z butami DeeZee. Są to już moje drugie buty zakupione na tej platformie i szczerze mówiąc po raz kolejny jestem bardzo zadowolona z tego zakupu. Buty są proste jednak ozdobione koralikami, które mam nadzieję, że nie odpadną tak prędko! Nie chodziłam w nich jeszcze, więc ciężko powiedzieć czy są wygodne, jednak po nałożeniu i przejściu kilku kroków po domu, lewy but lekko mnie obcierał a prawy był trochę za luźny. Nie wiem czy jest coś nie tak ze mną czy z butami, ale mam nadzieję, że dopasują się.

A Wy? Jak spędziliście majówkę? Co sądzicie o rzeczach które zakupiłam? Piszcie w komentarzach!

Zapraszam do ankiety po prawej stronie bloga, w której to Wy wybieracie jaki będzie następny post!

Read More