SOCIAL MEDIA

halloween | pumpkin carving!

niedziela, 28 października 2018

10 komentarzy

Halloween tuż tuż. Nie raz pisałam Wam, że bardzo lubię to święto, mimo iż nie obchodzę go 'hucznie'. Od zawsze oglądając seriale czy też filmy zachwycałam się tym, jak amerykańskie domy są przepięknie ozdobione i jak tamtejsze rodziny to święto obchodzą. Podobał i wciąż podoba mi się ten klimat, dlatego też i ja postanowiłam coś z tej okazji zrobić, a mianowicie będziemy wycinać dynię! Zwyczaj ten praktykuję już od kilku lat i każdego roku staram się wyskrobać coś ciekawego. Tegoroczna dynia jest też wyjątkowa, gdyż wyrosła w ogródku mojej mamy. Uwierzcie, swoje waży i do zdjęcia nie było łatwo mi jej podnieść!


Na początku zawsze przygotowuję moją dynię oczyszczając ją z zewnątrz. Często ma ona resztki ziemi, liści czy po prostu jest brudna, dlatego przecieram ją mokrą gąbeczką. Jak widzicie mój kot-pomocnik z chęcią towarzyszy mi przy tym zadaniu!




Następnym krokiem, który stosuję jest wyrysowanie markerem linii, po których później będę ciąć. Zdecydowanie ułatwia to pracę i na pewno dynia wygląda potem dużo estetyczniej. Pamiętam, że moje pierwsze wycinanie dyni obyło się bez tego - pomyślcie tylko jak krzywo wszystko wyszło! Zawsze również przed wycinaniem dyni przeszukuję internet w poszukiwaniu inspiracji co do wzoru, jaki chcę nanieść na dynię. Jest ich na prawdę masa. Od tych łatwiejszych do na prawdę bardzo zaawansowanych, które wymagają dużo precyzji i umiejętności.



Następnym krokiem jest oczywiście wycinanie. Zawsze zaczynam moje wycinanie od pokrywy, przez która później można włożyć świeczkę.


Później musimy pozbyć się wszystkich wnętrzności czyli miąższu wraz z pestkami. Zajmuje to trochę czasu, gdyż musimy zrobić to dosyć dokładnie, jednak jeśli chcemy żeby nasza dynia długo się trzymała musimy się postarać. W innym wypadku po prostu zacznie szybko pleśnieć. Gdy pozbędę się już niechcianych elementów zabieram się za wycinanie najważniejszego czyli oczu, nosa oraz ust. Używam do tego małego nożyka przez co łatwiej wycina się nim mniejsze elementy.


Piszcie w komentarzach czy efekt końcowy Wam się podoba! 
Czy wy przygotowujecie na halloween jakieś dekoracje? 
Read More

#42 jantar - hair and scalp conditioner

środa, 24 października 2018

6 komentarzy

Ostatnio czuję się na prawdę beznadziejnie... I mnie dopadło choróbsko, które zmusza mnie do siedzenia pod kołdrą z ciepłą herbatą w ręku. Typowa jesień! Ma to jednak swoje plusy. Kilka dni odpoczynku od studiów nie wyjdzie mi na złe, a umożliwi zajęcie się blogowaniem i nauką w domu. W ostatnim czasie również rozpoczęłam testowanie produktu, o którym właśnie dzisiaj chciałam Wam trochę opowiedzieć!


Ja od zawsze miałam nie mały problem z włosami. Pierwsze co drażni mnie najbardziej to fakt, że są one kręcone. Nie każdy może zdawać sobie z tego sprawę, ale włosy kręcone a także falowane to jedne z najtrudniejszych do okiełznania. Bywają one szczególnie kapryśne, gdyż każdego dnia układają się zupełnie inaczej. Z tym problemem zaczęłam radzić sobie jakiś czas temu stosując pianki, które swoją drogą nie działały, i finalnie prostując je - co jest najskuteczniejsze. Ale o tym innym razem!


Drugi fakt, który jest moją zmorą jest taki, że moje włosy kompletnie nie rosną. Być może jest to uwarunkowane genetycznie, chociaż moja rodzina nie boryka się z aż takimi problemami, ale stosując przeróżne metody nic do tej pory nie okazało się skuteczne. Co kilkumiesięczne podcinanie końcówek, odżywianie, stosowanie różnego rodzaju ampułek..Nic! Tym razem postanowiłam się jednak nie poddawać i spróbować czegoś zupełnie dla mnie nowego.


Odżywka do włosów i skóry głowy Jantar to produkt o którym słyszałam już bardzo dawno temu. Nie wiem dlaczego wcześniej po niego nie sięgnęłam, ale chętnie zmierzę się z jego działaniem i być może on okaże się dla mnie wybawieniem. Jak zapewnia nas producent, wcierka ma za zadanie odżywić włosy cienkie, słabe oraz te z tendencją do przetłuszczania się, a także stymulację wzrostu włosów.


Na pewno dużym plusem jest to, że nałożonej odżywki nie spłukujemy. Co więcej, już po miesiącu stosowania efekty powinny być widoczne. Czytając wiele opinii o tym produkcie, użytkownicy bardzo go zachwalali, więc aż sama jestem ciekawa efektów!

A Wy słyszeliście o tym produkcie? A może sami go stosowaliście i możecie pochwalić się efektami?
 Piszcie w komentarzach swoje spostrzeżenia!

Read More

9 Suggestions for fashion style

1 komentarz


Read More

5 Simple Yet Stunning Halloween Tips

1 komentarz

Read More

rosegal halloween wishlist

piątek, 19 października 2018

8 komentarzy

Witajcie kochani! Dnie lecą jak szalone, a ja nie miałam okazji wspomnieć Wam nawet kilku słów o wyzwaniu, które jakiś czas temu pojawiło się na blogu. Znajdują się w nim 3 główne ćwiczenia, a mianowicie przysiady (squats), diabełki (burpees) oraz pajacyki (jumping jacks). Co cztery dni powtarzają się jednak przysiad przy ścianie (wall sit), deska (plank) oraz pajacyki. Wszystkie z ćwiczeń w tym wyzwaniu to ćwiczenia ogólnousprawniające, których celem jest poprawienie nie tylko naszej kondycji ale i zaangażowanie wielu mięśni do działania.


Co więcej, wykonywane w komplecie z pewnością pomogą nam na redukcję naszej tkanki tłuszczowej oraz poprawienie kondycji, na czym mi zależy najbardziej. Dodatkowo, po sobie zauważam, że po ćwiczeniach mój organizm czuje się zdecydowanie lepiej, więc zaczynając od małych kroczków pnę się do góry i zwiększam ilość ćwiczeń każdego dnia. Oczywiście - dzień przerwy każdemu się przyda, więc raz na tydzień możemy sobie na to pozwolić bez skrupułów i następnego dnia kontynuować nasz cykl ćwiczeń!
To, co jednak zasmuca mnie najbardziej to fakt, iż przez moje problemy zdrowotne z kolanem po tych kilku dniach musiałam zrezygnować z robienia diabełków. Niestety, ale ćwiczenie wiązało się dla mnie z niemałym bólem i dyskomfortem, więc wolałam dodatkowo się nie obciążać. 


Dzisiaj jednak głównym tematem posta będzie zbliżający się Halloween. Z tej okazji wraz z marką Rosegal postanowiłam zrobić dla Was listę rzeczy, które dla organizatorów bądź i uczestników takiej imprezy będą z pewnością przydatne! Jakie jest moje zdanie na temat tego święta? Uważam, że jest to przede wszystkim świetna zabawa. Nie tylko dla dzieciaków, ale i dla dorosłych ludzi! Z jednej strony jest mi szkoda, że polskie społeczeństwo jest do tego tak sceptycznie nastawione, jednak jestem w stanie stwierdzić że zaczyna u nas panować coraz większa tolerancja. Sami zobaczcie jakie pozycje halloweenowe dla Was przygotowałam! Strojów na tą okazję jest masa, więc moje propozycje są zdecydowanie prostsze, ale mam nadzieję że i Wam przypadną do gustu!


SUKIENKA I | SUKIENKA II | SUKIENKA III


Odsyłam Was również do linków, które przekierują Was na stronę promocji!
K L I K 1 | K L I K 2


Piszcie w komentarzach czy bierzecie udział w wyzwaniu! A może dopiero zaczynacie?
Obchodzicie Halloween?
Read More

#40 I am obsessed with bomber jackets!

niedziela, 14 października 2018

8 komentarzy

Pierwsze dwa tygodnie studiów za mną i szczerze mogę Wam powiedzieć, że drugi rok to na prawdę ciężka praca już od samego początku. Każdego dnia dostaję masę zadań do zrobienia, zapowiedzi nowych projektów, a nawet kolokwiów, więc następne kilkanaście tygodni zapowiada się pracowicie. Wciąż jednak najtrudniejsze dla mnie jest 'ogarnięcie' tego wszystkiego. Pogodzenie studiów z pracą, blogiem i codziennymi obowiązkami jest nie lada wyzwaniem, ale...dla chcącego nic trudnego!
Po nadejściu jesieni dni również stały się dużo chłodniejsze. Nie ma praktycznie ani jednego dnia abym wyszła z domu bez kurtki. A uwierzcie - są one moją słabością! W dzisiejszym poście chciałam Wam pokazać moją kolekcję bomberek, na których punkcie mam obsesję!


kurtka - tally weijl

Pierwsza ocieplana bomberka w mojej kolekcji, którą udało mi się upolować na zeszłorocznych promocjach. Kosztowała mnie grosze, a oprócz ciepłej i milutkiej podszewki w środku, posiada kaptur który świetnie sprawdza się w chłodne dni.


kurtka - c&a

Jeśli dobrze pamiętam, jest to pierwsza bomberka w mojej kolekcji. Wyróżnia się ona mocno różowym zamkiem, który jest ciekawym akcentem przy ciemno niebieskim kolorze. Wciąż świetnie się nosi mimo że mam ją już kilka lat!


kurtka - stradivarius

Cieniutka, pół przezroczysta bomberka, która zachwyciła mnie swoim wyglądem. Wyróżnia się ona od innych drobnymi kropeczkami, które znajdują się na przedniej części kurtki. Świetnie nadaje się na cieplejsze dni,  gdy chcemy narzucić na siebie coś lekkiego.


kurtka - stradivarius

Ciemnozielona bomberka o grubszym materiale. Podszewka jest w kolorze pomarańczowym, jednak praktycznie nie widać jej w trakcie noszenia.


kurtka - bershka

Niezwykle wygodna bordowa bomberka. Idealnie dopasowuje się do ciała, przez co świetnie się prezentuje.


kurtka - zaful

Jasno różowa bomberka z pięknymi akcentami złotych zamków. Jedyny jej minus to to, że szybko się brudzi. Jest to jednak nieuniknione przy tego typu odcieniach.

Piszcie w komentarzach czy Wy lubicie chodzić w bomberkach? Która z moich spodobała Wam się najbardziej?
Read More

#39 TEST | pinterest diy face mask

środa, 10 października 2018

17 komentarzy

Pinterest to jedna ze stron, którą odwiedzam praktycznie każdego dnia. Znajduję tam masę inspiracji, które pomagają mi nie tylko w codziennych wyborach, ale i obowiązkach. Jednym z nich jest dla mnie pielęgnacja skóry mojej twarzy, o czym czytelnicy mojego bloga z pewnością już wiedzą, gdyż wspominałam o tym nie raz. Niestety w ostatnim czasie stan mojej skóry zdecydowanie się pogorszył. Zaskórniki, wypryski stały się moją zmorą, jednak cały czas staram się z nimi walczyć. Z tej racji stwierdziłam, że świetną okazją będzie przetestowanie maseczek domowej roboty, których przepisy znajduję właśnie na Pintereście! Jesteście ciekawi, czy będą one tego warte? Dzisiaj przetestujemy jedną z nich, więc sami się przekonajcie!


Maseczka, którą wybrałam ma za zadanie pozbyć się naszych zaskórników, ale i sprawić, aby nasza skóra wyglądała zdecydowanie lepiej. Mam przez to na myśli, aby była gładsza oraz miększa.

Co będzie nam potrzebne do jej wykonania?
- 1-1,5 łyżeczki mleka
- 1 łyżeczka żelatyny
- łyżeczka


Kolejnym krokiem jest oczywiście połączenie ze sobą składników, tak aby żelatyna dobrze rozpuściła się w mleku. Następnie całość podgrzewamy w mikrofali przez około 10 sekund. Osoby, które tak jak ja nie mają mikrofalówki radzą sobie podgrzaniem naszej 'mikstury' na kuchence przez podobny czas. Gdy mieszanka lekko przestygnie nakładamy ją na twarz i czekamy, aż całkowicie wyschnie. Odrywamy ją zaczynając od brzegów, a pozostałości usuwamy ciepłą wodą. 

------------------------------------------------------------------------------------

Jesteście ciekawi, czy maseczka się sprawdziła? Zdecydowanie sprawiła, że skóra była dużo bardziej delikatniejsza i przyjemniejsza w dotyku. W moim przypadku zniknęło również kilka zaskórników, co w przypadku maseczek o takim przeznaczeniu jest dla mnie priorytetem. Jest ona bardzo obiecująca i myślę, że jej regularne stosowanie przyniosłoby ciekawe efekty!

Piszcie w komentarzach, czy lubicie tego rodzaju testy! Stosujecie maseczki domowej roboty? A może nawet kiedyś zetknęliście się właśnie z tą?

Read More

#38 hybrid nails | step by step

sobota, 6 października 2018

16 komentarzy

Temat paznokci hybrydowych towarzyszy mi już od dwóch lat. To właśnie wtedy zaczęłam się nimi interesować a w moje ręce wpadł pierwszy zestaw, dzięki któremu mogłam rozpocząć moją przygodę z hybrydą. Muszę Wam się przyznać, że wcześniej moje paznokcie były bardzo zaniedbane. Zawsze miałam problem z ich obgryzaniem, ale w pewnym momencie stwierdziłam, że jest to na prawdę okropnie niechlujne i wreszcie fajnie byłoby mieć ładne i zadbane dłonie. W dzisiejszym poście chciałam podzielić się z Wami moim doświadczeniem, a że jestem samoukiem to na prawdę sporo już przeszłam! Zacznijmy więc od podstaw!


Zrobienie paznokci hybrydowych wymaga wcześniejszego przygotowania. Rzeczy bez których się nie obejdziemy to:
- lampa do paznokci hybrydowych
- waciki bezpyłowe
- cleaner, czyli tzw. odtłuszczacz
- przyrządy do usuwania skórek
- pilniczki do paznokci
- primer
- baza
- kolorowy lakier hybrydowy
- top coat

Pierwszym krokiem jest oczywiście przygotowanie naszych paznokci do nałożenia pierwszej warstwy lakieru. Co więc musimy zrobić? Opiłować paznokcie na pożądany kształt, usunąć skórki, zmatowić paznokcie (można to zrobić bloczkiem polerskim bądź pilnika) i ostatecznie odtłuścić płytkę cleanerem. Jest to jedna z najważniejszych czynności, gdyż od tego zależy trwałość naszych paznokci hybrydowych.


Gdy wykonamy wszystkie z wyżej wymienionych czynności nadchodzi czas na nałożenie primera. Są dwa rodzaje primerów - kwasowe oraz bezkwasowe. Ten, który widzicie na zdjęciu to drugi typ. Zdecydowanie delikatniejszy dla naszej płytki, także jeśli nie macie z nią żadnych problemów używajcie wyłącznie niego. Ja w większości przypadków sięgam jednak po primer kwasowy, gdyż lepiej działa on na trwałość lakieru hybrydowego na mojej płytce. Jest to jednak sprawa indywidualna więc z czasem zobaczycie co jest dla Was lepsze. Po dokładnym nałożeniu cienkiej warstwy primera odczekujemy kilkadziesiąt sekund aż wyschnie. Dłoń możemy umieścić w lampie bądź po prostu poczekać aż przeschnie przez około 60 sekund.



Następnym krokiem jest nałożenie bazy hybrydowej. Na zdjęciu powyżej widzicie dwa rodzaje bazy, których używam w zależności od stanu mojej płytki: hard oraz extra. Pierwsza z nich to klasyczny podkład pod lakier hybrydowy, jednak druga wyróżnia się jeszcze drugim działaniem. Możemy dzięki niej rekonstruować czy też przedłużać paznokcie do około 7 mm. Jeśli tego potrzebuję, baza sprawdza się w stu procentach. Tym razem sięgnęłam jednak po zwykłą bazę. Nakładamy jej cienką warstwę na paznokieć, nie zalewając skórek, i wkładamy dłoń do lampy na 60 sekund. 





Kolejnym krokiem jest nałożenie kolorowego lakieru hybrydowego. Jak widzicie na zdjęciach wyżej do tego manicure użyłam dwóch różnych lakierów. Pierwszy z nich jest marki NeoNail w kolorze Mulled Wine, a kolejny to Silcare nr 661. Tak jak wcześniej cienka warstwa lakieru ląduje na paznokciach i jest utwardzana przez minimum 30 sekund (w zależności od mocy lampy!). Na paznokcie nakładamy co najmniej dwie warstwy lakieru i za każdym razem powtarzamy czynność z utwardzaniem. Niektóre lakiery mają bardzo słabe krycie, dlatego też dopiero przy 3 bądź 4 warstwie osiągamy pożądany kolor.



Przedostatnim krokiem jest nałożenie topu, który sprawi, że nasze paznokcie zawsze będą wyglądać świeżo. Oferta topów jest duża, jednak tak samo jak w przypadku bazy sięgam po ten klasyczny. Po nałożeniu cienkiej warstwy lakier utwardzamy przez 60 sekund w lampie. Po tym czasie odczekujemy chwilę i ponownie odtłuszczamy naszą płytkę przy pomocy cleanera.



Piszcie w komentarzach czy wykonane przeze mnie paznokcie podobają się Wam! 
Read More