SOCIAL MEDIA

autumn carrot cake

środa, 20 października 2021

11 komentarzy

 

Witajcie kochani! Mam nadzieję, że u Was wszystko w porządku i nie dobija Was jesienna pogoda! Ja muszę przyznać, że dni stają się coraz chłodniejsze czego nie cierpię, ale zawsze przechodząc przez miasto i widząc przepiękne złociste liście mieniące się na drzewach robi mi się lepiej. Byle by tylko nie padał deszcz! W mroźne dni mimo wszystko najlepszym sposobem na relaks jest łóżko, herbata i Netflix. A żeby dodać do tego coś jeszcze pysznego ostatnio naszła mnie ochota na ciasto marchewkowe.

Pierwszy raz ciasto marchewkowe jadłam to, upieczone z rąk mojej cioci. Muszę przyznać, że było przepyszne chociaż jako dziecko nie przypuszczałam że z marchewki można wyczarować deser. Kilka dni temu szperając w poszukiwaniu przepisu natknęłam się na bloga mojewypieki.com i zainspirowana przepisem postanowiłam zabrać się do pracy. Chciałam podzielić się z Wami tym przepisem, bo wyszedł na prawdę smakowicie! 


S K Ł A D N I K I

4 jajka

260 g mąki

290 ml oleju słonecznikowego

200 g cukru trzcinowego

50 g cukru białego

300 g marchewki startej na grubych oczkach

100 g orzechów włoskich posiekanych

cynamon, proszek do pieczenia, soda oczyszczona

ekstrakt z wanilii

P R Z Y G O T O W A N I E

1. W misce umieszczamy olej, cukier biały i brązowy oraz ekstrakt z wanilii (1 łyżeczka). Mieszamy do połączenia składników.

2. Dodajemy po kolei jajka i mieszamy do połączenia składników.

3. Przez sitko przesiewamy mąkę, proszek do pieczenia, sodę oraz cynamon bezpośrednio do wymieszanych składników.

4. Dodajemy startą marchewkę i posiekany orzechy.

5. Formę wykładamy papierem do pieczenia. Przelewamy do niej ciasto.

6. Pieczemy w temperaturze 170ºC przez ok. 30 minut. Warto sprawdzić patyczkiem, czy ciasto jest w środku suche.


Ja swoje ciasto polałam jeszcze polewą z serka philadelphia, aczkolwiek można zrobić ją także z serka mascarpone.


Piszcie w komentarzach czy jedliście kiedyś ciasto marchewkowe! Jakie desery kojarzą Wam się z jesienią?
Read More

how to travel by plane on budget?

sobota, 16 października 2021

6 komentarzy


 Podróże - i te małe, i te duże są dla mnie ogromną przyjemnością. Uwielbiam poznawać nowe miejsca, kulturę, smaki i przeżyć coś nowego. Uważam, że podróże są niezwykle rozwijające pod różnymi względami. Doświadczamy czegoś nowego, obserwujemy zachowania ludzi i stajemy się bardziej otwarci na świat. To właśnie podoba mi się najbardziej. Podróże wiążą się zawsze jednak z kosztem, przecież nie da się pojechać gdzieś za darmo. Zawsze musimy zapłacić za paliwo czy też za bilet. No właśnie, ale może da się te koszty jak najbardziej obciąć? W dzisiejszym poście chciałabym skupić się na podróżach zagranicznych i na tym, jak ja szukam promocji. Dodatkowo, muszę dodać że dzisiejszy post nie jest przypadkowy, gdyż w najbliższym czasie szykuje się kolejna podróż, o której dowiecie się w jednym z kolejnych postów. Wyczekujcie! A tymczasem zobaczmy, jak tanio podróżować samolotem?

1. GODZINA, DZIEŃ, MIESIĄC

Nie ukrywam, że w znalezieniu tańszych lotów bardzo pomaga elastyczność w wyborze dat. Jeśli ktoś ma masę czasu, pracę zdalną i może lecieć kiedy chce - nie ma problemu. Pojawia się on wtedy, kiedy jesteśmy ograniczeni co do naszej dostępności. Szukając tanich lotów zauważyłam, że ceny zmieniają się tak na prawdę z godziny na godzinę. Tak, dobrze czytacie - z godziny na godzinę. Ile razy szukając lotu o 10:00 cena była wyższa niż ta, o 21:00. Istotny jest też dzień. Pomyślcie, większość ludzi ma wolne weekendy więc jest to świetny czas na szukanie podróży. Zatem kiedy kupować? Ja polecam sprawdzać ceny w nocy i to w środku tygodnia. Wtedy można natrafić na najlepsze promocje. I oczywiście podróż powinniśmy też bookować wcześniej. Statystyki mówią o conajmniej 3-tygodniowym wyprzedzeniu.

2. PUNKTY, KARTY 

Wiele lini lotniczych oferuje różnego rodzaju programy lojalnościowe. W przypadku LOTu jest to zbieranie punktów milowych a WizzAir oferuje zakup karty (ok 140 zł), która przez rok będzie nam dawała zniżki na loty. Warto przemyśleć taką opcję, jeśli mamy w planach latać częściej. A jeśli chodzi o punkty to zbieramy je poprzez loty. Trzeba ich trochę mieć, aby dostać zniżkę lub nagrodę, ale myślę warto - zawsze jesteśmy bliżej celu.

3. ZNAJOMI

Być może wśród Waszych znajomych jest stewardessa bądź też pilot? Załoga lotnicza, ze względu na rodzaj wykonywanej pracy, ma przyznane benefity dotyczące np. tańszych, a czasem i darmowych lotów. Ale uwaga, nie tylko dla siebie. Warto zapytać, gdyż być może to uchroni nas przed zapłatą ceny regularnej. A jeśli nie, to wracamy do punktu drugiego. Często osoby, które zbierają punkty bądź mają wykupione karty zniżkowe mogą nam taką zniżkę pomóc dostać.

4. NEWSLETTER

Przedostatnią wskazówką jest po prostu zapisanie się do newslettera różnych lini lotniczych. Od czasu do czasu linie lotnicze wysyłają wiadomości z aktualnymi promocjami, co na prawdę czasami się opłaca. Przykładowo, w wakacje RyanAir zrobił promocję, gdzie drugi bilet był gratis. Pozwala to zaoszczędzić sporo pieniędzy, a na dodatek jeśli lecimy ze znajomym to koszty podróży i tak dzielimy na pół. Promocje oczywiście nie są stałe, lecz okresowe, ale warto w tym czasie poszukać ciekawych opcji. 

5. STRONY INTERNETOWE

W internecie można znaleźć na prawdę sporo stron, które pomagają znaleźć tańsze loty. Są to np. azair.com czy też skyscanner.pl . Możemy wybrać tam dowolny kierunek i dowolny przedział czasowy w jakim możemy lecieć i szukać biletów. Skyscanner oferuje również włączenie alertów cenowych co pozwala nam na dokładne śledzenie cen jeśli sami nie mamy na to czasu. Dostajemy wówczas powiadomienie o zmianach w cenach biletów lotniczych.

Piszcie w komentarzach czy Wy lecąc za granicę kierujecie się ceną czy jednak wybieracie połączenie najbardziej dogodne! Jestem ciekawa Waszych odpowiedzi :)

Read More

How to take care of plants?

środa, 13 października 2021

7 komentarzy

Witajcie kochani! Mam nadzieje że u Was wszystko w porządku! Ten tydzień należy zdecydowanie do tych pracowitych, ale muszę przyznać że uwielbiam szybsze tempo życia. Zdecydowanie łatwiej jest mi się wówczas zorganizować i nie czuję, że marnuje swój czas, a wręcz przeciwnie. Pożytkuję go na rzeczy, które lubię mniej lub bardziej a przy tym się rozwijam. I to właśnie jest dla mnie w życiu najważniejsze - rozwój. Tematyka roślinna powili zagaszcza na moim blogu, ale jest to nieodłączna część mojego życia. W jednym z poprzednich postów opisywałam Wam po części jak zaczęła się moja przygoda z roślinami i jak zaczęłam je kolekcjonować. Na dzień dzisiejszy mam ok. 60 gatunków roślin, a moja wishlista wciąż jest długa! 


Oprócz samego kolekcjonowania roślin niezbędna jest też wiedza, którą musimy nabywać wraz z nowymi gatunkami. Przede wszystkim, rośliny wymagają różnych warunków, które trzeba im zapewnić. I o tym właśnie chciałam Wam dzisiaj opowiedzieć trochę więcej. W jednym z poprzednich roślinnych postów kilkoro z Was napisało, że mimo podejmowania się próby hodowania roślin wszystko usychało. Zastanówmy się więc, jakie problemy mogą nas spotkać i jak możemy im zaradzić!



1. KUPOWANIE W SKLEPACH

Nasze rośliny najczęściej nabywamy w sklepie - no bo gdzie indziej? Kupowanie roślin z supermarketach można łatwo opisać poniższym równaniem:

sklep = masa roślin = problemy

Sklepy czy supermarkety to miejsca, do którego rośliny kupowane są hurtowo. Jak sami możecie zauważyć, jest ich całkiem sporo a co za tym idzie ciężko o nie zadbać. Jestem pewna że nie raz zauważyliście ,będąc chociażby w Ikei, rośliny które miały suche podłoże czy też oklapnięte liście. Ale to jeszcze nie najgorsze. Bardzo często rośliny sklepowe to siedlisko robaków i chorób. Jak temu zaradzić? Po zakupie zrób swojej roślince kwarantanne - zabierz ją pod prysznic, dokładnie umyj liście i odizoluj od reszty roślin. Pomoże Ci to przede wszystkim uchronić resztę roślin od zaatakowania przez robaczki i będzie pierwszą deską ratunku dla rośliny zakupionej w sklepie. Krok ten podejmuję nawet jeśli roślina wygląda zdrowo i nie widzę na niej żadnych lokatorów.


2. PODŁOŻE

Bardzo istotną kwestią jest podłoże w jakiej rośnie nasza roślina. Warto sprawdzić w internecie, co lubi dany gatunek. Zajmie nam to dosłownie kilka minut a roślinkę uratuje od uschnięcia. Bardzo często wykorzystujemy gotowe podłoża, które wcale nie są dla roślin najlepsze. Często są one ciężkie, a korzenie wcale tego nie lubią - oczywiście w zależności od gatunku. Ja najczęściej korzystam z mieszanek, które są przepuszczalne bądź trzymam rośliny w semi-hydroponice. 

 

3. ŚWIATŁO

Wszystkie rośliny aby żyć potrzebują światła. Ale uwaga! Południowy parapet często może okazać się zabójczy. Większość roślin nie przepada za bezpośrednim światłem stąd dobrze sprawdzają się tutaj parapety wschodnie/zachodnie. Warto zwracać uwagę jak roślina reaguje w danym miejscu na światło co pozwoli nam na zauważenie czy taka dawka jej odpowiada. Zwracam również uwagę na sezon grzewczy! Jest to okres, kiedy rośliny warto odsunąć od kaloryferów. Myślę, że nikt z nas nie chciałby siedzieć cały czas w saunie i tak samo dzieje się z roślinkami. 


4. WILGOTNOŚĆ

W zależności od gatunków, niektóre rośliny preferują podwyższoną wilgotność. W przypadku zwykłych domowych roślin nie musimy się tym martwić, ale jeśli w naszej kolekcji pojawiają się bardziej wymagające gatunki warto zainwestować w nawilżacz powietrza. Ja w swoim domu mam dwa - jeden duży i jeden malutki w szklarni. Oba radzą sobie świetnie. Jeśli nie chcemy jednak inwestować w nawilżacz warto pomyśleć o podstawce z keramzytem. Do podstawki wysypujemy warstwę keramzytu, zalewamy całość wodą i na to stawiamy roślinę. Woda sobie powolutku paruje a roślinka z tego korzysta.

5. PODLEWANIE

Ostatnią podstawową kwestią jest podlewanie. Z tego co zauważyłam, roślinki często są przez nas zabijane poprzez przelewanie roślin albo wręcz przeciwnie - zasuszanie ich. Trzeba być tutaj bardzo ostrożnym. Najlepszą metodą jest podlewanie roślin wtedy, gdy wierzchnia warstwa podłoża już przeschnie. Wspominałam Wam również wcześniej o semi-hydroponice co oznacza, że rośliny mają specjalne podłoże (nie ziemie, najczęściej keramzyt/lechuzą) i siedzą w wodzie. Jest to idealne rozwiązanie dla osób, które często wyjeżdżają a mimo to chcą cieszyć się pięknymi roślinami. I oczywiście przy większej ich ilości oszczędza nam to sporą ilość czasu. 

Jestem ciekawa czy mam tutaj jakichś miłośników roślin! Jak o nie dbacie?

Read More

the worst red lipstick

sobota, 9 października 2021

7 komentarzy



Witajcie kochani! Mam nadzieje, że u Was wszystko w porządku. Najbliższe miesiące szykują się na prawdę pracowicie - nie tylko pod względem uczelni i samej pracy, ale i wyjazdów. Szykują się u mnie dwie większe podróże, których nie mogę się już doczekać, ale będę Was o nich informować na bieżąco. Na pewno pojawią się tutaj posty z miejsc, które odwiedziłam więc wyczekujcie ich z niecierpliwością!

Kilka miesięcy temu wybrałam się na wesele. Ubrałam czerwoną sukienkę z beżowymi dodatkami. Na takie okazje zawsze lubię mieć bardziej wyrazisty makijaż i jak możecie domyślać się po tytule posta, wybrałam usta postanowiłam pomalować czerwoną szminką. Wszystko wyglądało fenomenalnie...dopóki nie przyszło jedzenie. 


Szminka, którą wybrałam jest marki Hean w odcieniu Royal Red nr 400. Ma przepiękny matowy czerwony kolor, dokładnie taki jakiego szukałam, stąd zdecydowałam się nie kupować niczego innego. Wygrzebałam ją z dołu mojej szafki kosmetycznej i dałam szansę. Kilka dni wcześniej testowałam ją, czy wytrwa, aczkolwiek w dniu głównym zawiodła moje wszelkie oczekiwania.

Ciepłe jedzenie, napoje - to chyba najlepsze jak można przetestować szminkę. Ta marki Hean tylko i wyłącznie dobrze wygląda po nałożeniu na usta. Dużym minusem jest to, że się odbija, więc jeśli pijemy wodę czy herbatę to niestety ale delikatny, lecz brzydki ślad zostaje na szklance. Jak możecie się domyślać, w przypadku jedzenia było jeszcze gorzej. Szminka bardzo szybko się zjadała i musiałam ją wielokrotnie poprawiać. Finalnie, po kilku godzinach postanowiłam ją po prostu zmyć gdyż była ona bardzo uciążliwa.

Chciałam jeszcze zwrócić uwagę na opakowanie szminki. Mimo, iż nie była prawie wcale używana to opakowanie wygląda jakby przeszłą nie jedno wydarzenie! Jest bardzo zniszczone, mat się starł, poobijał i porysował co nie wygląda dobrze. Szminkę oceniam dobrze jedynie za kolor, jeśli chodzi o pozostałe aspekty to niestety - nie zdobyła mojego zaufania i kolejny raz jej już nie użyję..No chyba że do zdjęć!

Piszcie w komentarzach czy Wy lubicie czerwone szminki! Macie swoją ulubioną, która nie zawiedzie Was w żadnym ważnym dniu?

Read More

Autumn Inspirations

środa, 6 października 2021

3 komentarze

 

Kalendarzowa jesień już dawno za nami, co daje się również we znaki przez obecną pogodę. Nie wiem jak Wy, ale ja nie cierpię chłodnych deszczowych dni, które mimo że przeplatają się z tymi ciepłymi, wprawiają mnie w nastrój gdzie kompletnie nie mam ochoty wychodzić z domu. Zaczął się również rok akademicki, co oznacza że przede mną ostatni rok studiów magisterskich. W dzisiejszym poście, chciałam razem z Wami poczuć klimat jesieni - i chociaż jej nie cierpię, mam nadzieję że w tym roku pozytywnie mnie zaskoczy! 

Piszcie w komentarzach co Wy najbardziej lubicie w jesieni! Czekam na kreatywne odpowiedzi :)

Read More