SOCIAL MEDIA

making of harry potter | warner bros studio

sobota, 28 września 2019

16 komentarzy

Ten post to prawdopodobnie ostatni post dotyczący miejsca, w którym spędziłam tegoroczne wakacje czyli Londynu. Przed wyjazdem przeglądałam masę stron internetowych i blogów dotyczących tego miasta i atrakcji, które można tam spotkać. Czas, który tam spędziłam starałam się wykorzystać maksymalnie, zwiedzić ile mogłam i jak to tylko możliwe starałam się poczuć klimat miasta. Na wielu portalach pojawiało się na prawdę sporo miejsc, o których pisałam w poprzednim poście (klik) ale najlepsze zostawiłam na koniec. Warner Bros to ogromne przedsiębiorstwo filmowe, które możecie znać z wielu filmów a w szczególności serii Harrego Pottera. To właśnie w okolicach Londynu znajduje się studio w którym go kręcono i w którym bohaterowie spędzili ponad 10 lat pracy abyśmy na ekranach mogli zobaczyć właśnie to co widzimy. Jesteście ciekawi moich wrażeń?



B I L E T Y

The Making of Harry Potter, Warner Bros studio znajduje się w północnej części Londynu a dokładniej w Leavesden. Miejsce jest naprawdę bardzo oblegane przez ludzi przez co bilety trzeba zarezerwować i kupić wcześniej przez internet. Wybieramy wówczas dzień oraz godzinę o jakiej chcemy rozpocząć zwiedzanie i następnie przechodzimy do zakupu. Ja wybrałam wersję elektroniczną biletu przez co szybko dostałam go e-mailem i z wydrukowanym mogłam przyjść bez stresu na miejsce. Bilety jednak do najtańszych nie należą gdyż za dwa zapłaciłam aż 90£ czyli ok. 450 zł. Czy było warto? Czytajcie dalej!



D O J A Z D

Do studia można dojechać na kilka sposobów. Z samego centrum Londynu organizowane są przejazdy autokarem które można wykupić wraz z biletem wstępu do studia, ale nie ukrywam że koszty są ogromne. Rosną one w górę od 600 zł. Inną, dużo tańszą opcją jest dojazd metrem do stacji Watford Junction a następnie przejazd tzw. Shuttle Bus, czyli autobusem jeżdżącym w kółko ze stacji do studia i ze studia do stacji. Autobus jeździ co 15 min i jest nietypowo oklejony przez co bardzo łatwo go poznać ale i za niego trzeba zapłacić 3£ za osobę. Możemy nim dojechać do studia jak i z niego wrócić co jest najlepszą opcją z możliwych. Oczywiście, dla osób które mają na miejscu samochód jest również dostępny darmowy parking. Ja wybrałam tą drugą opcję, czyli przejazd autobusem wahadłowym, który trwał bardzo krótko, bo ok. 10-15 min, i podczas którego pokazywane były fragmenty filmu i zajawki co zobaczymy na miejscu.


              


              



Z W I E D Z A N I E 

Jak mówią twórcy na czas zwiedzania musimy zarezerwować sobie co najmniej 3 godziny. Na początku sama w to nie wierzyłam, ale dokładnie tyle czasu tam spędziłam nie wliczając dojazdu. Studio jest na prawdę ogromne! Przed wejściem każdy zostaje dokładnie sprawdzony nie tylko jeśli chodzi o bilety ale też o to co ze sobą wnosimy. Musimy pokazać torebkę/plecak, zostajemy 'prześwietleni' i dopiero gdy wszystko jest w porządku zostajemy wpuszczeni dalej. Zwiedzanie rozpoczynamy od małej sali z plakatami z całego świata i procesem ich tworzenia. Tam razem z innymi zwiedzającymi czekamy na otwarcie kolejnej multimedialnej sali, w której przewodnicy opowiadają co nieco o studio, co wolno a czego nie wolno i następnie przechodzimy do sali kinowej. Wszystko opracowane jest tak, aby pobudzać nasz apetyt i abyśmy chcieli zobaczyć coraz więcej. Po obejrzeniu krótkiego seansu otwierają się wrota Hogwartu i rozpoczyna się prawdziwe zwiedzanie.



             




Chociaż ciężko w to uwierzyć to wszystkie części Harrego Pottera były nagrywane właśnie w tym studio. Nie było prawdziwego zamku, a tylko jego wielka makieta. Hagrid wcale nie wyglądał tak jak wyglądał, a był to tylko kostium który nosił na sobie zwykły człowiek. Studio pozwoliło mi poznać cały film tak naprawdę od podszewki. Było tam pokazane dosłownie wszystko. Proces tworzenia postaci, ich peruk, strojów, proces tworzenia domów, drzew i nadawania im realnego wyglądu dzięki odpowiednim preparatom i procesom. Wszystko to po prostu lata pracy i doświadczenia, a także ogromna wyobraźnia i kreatywność którą widać na filmie. Zdecydowanie trzeba to zobaczyć na własne oczy.






Po wejściu do studio można było zabrać darmowe książeczki,  tzw. 'paszporty', do których kolekcjonowało się pieczątki podczas zwiedzania. Było ich 8 albo 9, już dokładnie nie pamiętam, ale dzięki temu też wiedzieliśmy że żadnego punktu wycieczki nie pominęliśmy. Oprócz tego można było wykupić audio przewodniki, gdyż po studio nikt nas nie oprowadzał a całe zwiedzanie odbywało się na własną rękę. Mi wystarczyły jednak tabliczki z przerozmaitymi opisami dotyczącymi obiektów, które się tam znajdowały.


              


Podczas zwiedzania mijaliśmy trzy sklepy oraz jedną restaurację, w której oprócz jedzenia można było napić się kremowego piwa, czyli tego kultowego które bohaterowie spożywają w filmie. Sklepy były pełne pamiątek i niesamowitych filmowych gadżetów. Tam również można było kupić wszystko czego dusza czarodzieja zapragnie: różdżki, ubrania, poduszki, słodycze (były nawet czekoladowe żaby!) mapę Huncwotów, szachy a nawet... miotłę! Dosłownie raj dla fanów filmu. Ja również skusiłam się na jedną rzecz. A jaką? Odsyłam do poprzedniego posta - klik.





Zdjęcia nie wyrażają tego jak studio jest ogromne. To, ile pracy zostało włożone w każdy detal można zobaczyć tylko i wyłącznie będąc tam na miejscu. Jeśli będziecie w Londynie to nie wahajcie się ani chwili czy warto odwiedzić to miejsce bo na prawdę warto! A może już tam byliście? Piszcie w komentarzach!
Read More

what I bought in London?

wtorek, 24 września 2019

17 komentarzy

Moje wakacje powoli dobiegają końca. Muszę przyznać, że te 3 miesiące wolnego zleciały baardzo szybko i niestety mam wrażenie że połowę tego czasu po prostu zmarnowałam. Trochę też zaniedbałam bloga, chociaż wcale tego nie planowałam, ale mam sporo nowych planów które powoli tutaj wdrażam, co mam nadzieję że przypadnie Wam do gustu. Plan w nadchodzącym roku akademickim jest dosyć napięty. Mimo że dwa dni w tygodniu mam wolne, to muszę wówczas zrobić praktyki i zająć się pisaniem pracy licencjackiej. Mam nadzieję, że uda mi się wszystko pogodzić. Na razie jestem dobrej myśli więc trzymajcie za mnie kciuki.

W tym poście chciałam jednak powrócić do miejsca, w którym spędziłam tegoroczne wakacje. Londyn, oprócz charakterystycznych miejsc o których pisałam w poprzednim wpisie czyli piętrowych autobusów i czerwonych budek telefonicznych, to królestwo sklepów. To co mnie zaskoczyło to fakt, że nie spotkałam tam praktycznie żadnej galerii handlowej. Są tam po prostu pojedyncze sklepy, zdecydowanie większe niż w Polsce i oferujące zdecydowanie większy asortyment. Niestety, Londyn do najtańszych miast nie należy więc pokusiłam się jedynie o same drobne rzeczy jak i pamiątki, które chciałam Wam dzisiaj pokazać.




Spacerując po jednej z londyńskich ulic trafiłam na brytyjski sklep Lush. Jest on bardzo znany ze swoich kul do kąpieli, które tak jak i inne kosmetyki, są wykonywane własnoręcznie. Kilka lat temu miałam okazję używać jedną kulę do kąpieli tej firmy i byłam zachwycona. Niedość, że świetnie pachną to to, co robią z wodą trzeba zobaczyć na własne oczy! Sklep składał się z 3 pięter, na dwóch z nich sprzedawane były produkty do pielęgnacji a na jednym było miejsce z mini spa. To, co mnie najbardziej interesowało to już wcześniej wspominane kule do kąpieli. Ich rodzajów jak i kształtów była tam masa, a ich ceny wahały się od 2 do 6£







Kolejnym sklepem, który udało mi się odwiedzić jest Primark. To irlandzkie przedsiębiorstwo, którego sklep ma w przyszłym roku pojawić się w Polsce, w końcu. Sklep znany jest głównie z artykułów odzieżowych i niskich cen. Każdy kto tam wchodzi wychodzi z pełnymi siatami. Chociaż przeliczając na polskie złotówki znowu nie wychodzi to tak kolorowo to kilka rzeczy sobie kupiłam. Aż jestem ciekawa jak sklep będzie wyglądał w Polsce!


Jako fanka Harrego Pottera i miłośniczka poduszek nie mogłam powstrzymać się od kupienia tej, którą widzicie na powyższym zdjęciu. Kupiłam ją w studio Warner Bros, w którym kręcono wszystkie części Harrego Pottera. Miejsce cudowne, a jeśli chcecie dowiedzieć się o nim więcej czekajcie z niecierpliwością na kolejne posty!


Nie mogło również zabraknąć słodyczy! W centrum Londynu na co drugiej uliczce można spotkać ogromne sklepy ze słodyczami z całego świata. Jeśli chodzi o typowo brytyjskie słodycze to o żadnych ciekawych nie słyszałam, ale kilka różnorodnych wybrałam. Oczywiście większość z nich została już zjedzona więc pustych opakowań tutaj pokazywać nie będę. Na zdjęciu widzicie jednak czekoladę z filmu 'Charlie i fabryka czekolady'. Jeśli nie oglądaliście to zachęcam!


Wersja angielska pierwszej części Harrego Pottera którą kupiłam na lotnisku. Ze wstydem muszę przyznać, że jeszcze żadnej książki po angielsku nie przeczytałam, więc ta będzie pierwszą.



Anglia to kraj, który mocno kojarzy się w herbatą. Zresztą w Londynie jest ona sprzedawana na każdym kroku. Są tam mniejsze i większe sklepy z herbatami o przerozmaitych smakach. Pierwsza składa się z trzech opakowań z tradycyjnymi londyńskimi symbolami, a druga to herbata o smaku lemoniady. Są przepyszne!


Lecąc do Londynu mieliśmy ze sobą łącznie dwa bagaże - jeden rejestrowany i jeden podręczny. Mieliśmy tyle rzeczy, że musieliśmy dokupić kolejną walizkę. To, co widzicie na zdjęciach to tylko część rzeczy którą kupiliśmy. W bagażach znajdowały się też pamiątki dla rodziny i przyjaciół. Przed następną podróżą muszę pamiętać aby nie brać tylu zbędnych ubrań i walizkę zostawić w połowie pustą! 
Read More

london

piątek, 20 września 2019

17 komentarzy

Dwupiętrowe autobusy, czerwone budki telefoniczne i wielkie koło młyńskie w samym centrum miasta. Brzmi znajomo? Londyn, stolica Wielkiej Brytanii to miejsce które ostatnimi czasy miałam okazję odwiedzić. Spędziłam tam dokładnie 9 dni, mieszkałam w 2 dzielnicach i zwiedziłam masę zabytków. Był to wyjazd pełen pierwszych razów: pierwszy raz leciałam samolotem, pierwszy raz byłam na wyspie i pierwszy raz... byłam w Anglii! O tym państwie, jak i o samym Londynie, słyszałam na prawdę dużo nie tylko w telewizji ale i na studiach gdzie uczyłam się jego historii. I chociaż szczególnie nigdy mnie tam nie ciągło, zdanie kompletnie zmieniłam gdy doleciałam na miejsce.



Plan wyjazdu do Londynu pojawił się już na początku roku, ale że bardzo bałam się lotu samolotem i nie brałam go w ogóle pod uwagę mieliśmy przyjechać tutaj autem. Tak też dopasowaliśmy nasz nocleg. Przez AirBnB zarezerwowałam pokój we wschodniej części Londynu, co później trochę skomplikowało wyjazd. Decyzję o tym, że jednak nie jedziemy samochodem zmieniłam na początku wakacji myśląc: albo polecę teraz albo już pewnie nigdy. Jako, że lądowaliśmy na Heathrow do naszego miejsca pobytu mieliśmy ok. 1,5-2h dwoma liniami metra oraz autobusem. Była to długa droga! Okolica była bardzo ładna, domek mieścił się nad samym jeziorem a w całkiem blisko było sporo sklepów spożywczych jak i z ubraniami.



Pech chciał, że nasz lot powrotny został odwołany ze względu na strajk lini lotniczej z którą mieliśmy lecieć. Ostatnią noc w Londynie spędziliśmy w jednej z dzielnic blisko lotniska, a dokładniej Southall. Było to kompletnie inne miejsce niż to, w którym byliśmy wcześniej. Mieszkali tam sami hindusi i romowie, a my byliśmy bodajże jedynymi białymi ludźmi w całej okolicy. Doświadczenie bardzo dziwne, ale przynajmniej jestem o nie bogatsza.



JAK PORUSZAĆ SIĘ PO LONDYNIE?

Londyn to miasto z naprawdę świetnie rozwiniętą komunikacją miejską. Jest tam aż 12 linii metra, masa autobusów a także pociągi. Przedostanie się z jednego końca miasta na drugi to nie żaden problem, chociaż trochę czasu to zajmuje. Pamiętajcie tylko, że obowiązuje tam ruch prawostronny! Londyn podzielony jest na aż 9 stref, co na początku było trochę ciężko ogarnąć mimo wielu map w internecie. Najlepszą opcją aby się tam poruszać jest zakup karty Oystercard. Ja swoją kupiłam po przylocie do Londynu na lotnisku Heathrow w automacie biletowym znajdującym się przy wyjściu z lotniska. Kartę można też zamówić wcześniej przez internet i zostanie ona wysłana na podany adres. Jest też druga opcja, Travelcard, która działa na takiej samej zasadzie jak ta wymieniona wcześniej.

  


Kartę można kupić na 3, 7, 30 dni bądź na rok. Ja w Londynie byłam 9 dni więc pierwszy i ostatni dzień jeździłam na biletach, a na resztę dni zakupiłam tygodniową kartę. Aby karta została nam wydana musimy zapłacić za nią 5£, czyli ok. 25 zł. Jest to jednak kwota zwrotna i jeśli chcemy otrzymać ją z powrotem musimy zwrócić kartę w automacie bądź kiosku a pieniądze zostaną nam oddane. Karta do najtańszych nie należy, ale jest najbardziej opłacalną formą poruszania się po Londynie. Za ulgowy bilet na 6 stref zapłaciłam około 45£ co daje ok. 225 zł, a za normalny musimy zapłacić do 20£ więcej.




Strefy w Londynie obejmują tylko i wyłącznie metro, czyli kupujemy bilet na tyle stref w ilu będziemy się poruszać metrem. Nie interesuje nas czy autobus którym jeździmy będzie zatrzymywał się w strefie 4 czy 5. Jeśli przesiadamy się na niego z metra w strefie 3 to wystarczy że do strefy 3 kupimy bilet. Ja niestety dowiedziałam się o tym za późno i takim sposobem zmarnowałam sporo pieniędzy. 

  


Do autobusu zawsze wsiadamy pierwszymi drzwiami z przodu. Musimy wówczas odbić się kartą przy drzwiach kierowcy w przeznaczonym do tego miejscu bądź zapłacić za bilet. Nie ma jednak opcji kupić biletu u kierowcy, musimy przyłożyć kartę płatniczą do terminala gdzie pobierze nam 1,50£. W przypadku całej komunikacji są ustalone limity dzienne (bądź tygodniowe) czyli ile maksymalnie możemy dziennie zapłacić za bilety. Jest to dobre w przypadku zakupu karty Pay-as-you-go, którą doładowujemy na pewną kwotę i przy każdym odbiciu przy terminalu, czy to w metrze czy w autobusie, po osiągnięciu limitu nie pobierze nam więcej pieniędzy. Czyli tak naprawdę komunikacja wtedy jest już za darmo. Na dłuższą metę karta jednak nie jest opłacalna, warto sprawdzić porównania w internecie.




CZY LONDYN JEST DROGI?

Zdecydowanie tak. Jeśli będąc tam przeliczałabym wszystko na złotówki to zapewne nic bym nie kupiła. Funt waha się w granicach 5 zł, ale pamiętajcie że pieniądze wymienicie dużo taniej w zwykłym kantorze niż na lotnisku.

Przykładowe ceny:
- chleb - 1£ (ok. 5zł)
- kanapka - 2-4£ (ok. 10-20zł)
- hamburger - 10£ (ok. 50zł)
- mleko - 1£ (ok. 5zł)
- jednorazowy bilet na 1 strefę - 4,90£ (ok. 25zł)

Warto jednak pamiętać, że wstęp do wielu zabytków w Londynie jest darmowy. Nic nie płacąc możemy odwiedzić między innymi British Museum, Natural History Museum, National Gallery, Science Museum, Tate Modern, Museum of London oraz Tate Britain.





JEDZENIE

Jedzenie w Londynie nie należy do najlepszych. Typowym brytyjskim jedzeniem są oczywiście fish&chips, czyli po prostu smażona ryba z frytkami. Można ją dostać w praktycznie każdym pubie, jednak moje doświadczenie mówi mi, żeby lepiej tam nie jeść. Zdecydowanie bardziej smakowała mi kupiona w małej budce i zapakowana w małe kartonowe pudełko. Kolejnym dziwnym daniem, z którym spotkałam się tylko w Anglii jest pie, czyli ciasto z farszem w środku. To zdecydowanie nie moje smaki! W okolicy Tower Bridge było również sporo foodtrucków w których próbowałam scotish egg. Jest to smażone na głębokim tłuszczu mięso z jajkiem w środku. Mimo, że brzmi dziwnie było całkiem smaczne, jednak polska kuchnia dużo bardziej mi odpowiada.


Londyn to miasto w którym można kupić bardzo dużo gotowych dań. Oprócz różnego rodzaju mrożonek w sklepach i pokrojonych owoców w kubeczkach na każdym kroku można znaleźć trójkątne kanapki, bagietki i wrapy. Z tego co zauważyłam to praktycznie każdy londyńczyk w porze lunchu właśnie po taką kanapkę sięga gdyż na ich standardy kosztują grosze, bo od 1,50£ wzwyż, w zależności co wybierzemy. W sklepach możemy również natrafić na meal deal, czyli promocje dzięki której możemy wziąć kanapkę/sałatkę, przekąskę i napój w niższej cenie. Jest to świetna opcja na zaoszczędzenie kilku funtów.





CO WARTO ZOBACZYĆ?

Londyn jest na prawdę ogromnym miastem, które skrywa wiele przepięknych miejsc. Tydzień to za mało żeby je wszystkie zwiedzić, ale chociaż część z nich warto mieć na swojej liście. To, co mi najbardziej się spodobało to:

- ulica kolorowych domków -

Takich ulic w Londynie jest naprawdę sporo. Wyglądają one przepięknie i w Polsce na pewno czegoś takiego nie spotkamy. Kolorowe domki możecie spotkać np. w Notting Hill.

  


- targi -


W Londynie jest na prawdę sporo targów i ulicznych marketów na których można kupić dosłownie wszystko. Ten, który widzicie na zdjęciu był największym jaki udało mi się odwiedzić. Jest tam sporo sklepów gotyckich przez co na ulicy można spotkać punków z irokezami czy kolorowymi włosami, ale i sklepy z souvenirami czy alejki z jedzeniem. Bardzo podobał mi się także Borough Market, na którym można zjeść dania z dosłownie każdej kuchni.

- warner bros studio -



Idealne miejsce dla fanów Harrego Pottera, czyli między innymi dla mnie. Jest to oryginalne studio, w którym nagrywano całą serię filmów o czarodzieju i chociaż nie jest tanie na prawdę warto je odwiedzić.


Piszcie w komentarzach czy byliście w Londynie! Jeśli tak, jak Wam się podobało?
Read More