SOCIAL MEDIA

what I bought on cocolita?

czwartek, 17 stycznia 2019

25 komentarzy

Nauka, nauka i jeszcze nas nauka. Dobrze, że jeszcze znajduję czas dla siebie i co najważniejsze - na bloga. Ostatni czas kosztuje mnie sporo nerwów co i bardzo odbiło się na moim zdrowiu. Szczerze przyznam, że nigdy nie przypuszczałam co stres może zrobić z człowiekiem i jego samopoczuciem. Jak każdy czasem stresuję się ważnym egzaminem na uczelni czy trudną sytuacją, jednak czuję że to wszystko trochę mnie przerosło. Niestety, skończyło się na tym iż kilka dni temu wylądowałam u lekarza, prawdopodobnie przez nerwobóle które dały o sobie znać. Trochę mnie to zmartwiło, ale mimo wszystko ciężko mi zapomnieć o stresie i nawet normalnie wygłosić prezentację przez grupą. Czy ktoś zna na to jakiś na prawdę skuteczny sposób?

W ostatnim czasie mój zapas kosmetyków powoli zaczął się kończyć, dlatego też postanowiłam zrobić małe zakupy. Drogerią internetową z której najczęściej korzystam jest Cocolita. Wybór kosmetyków jest tam na prawdę duży i jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się aby nie było czegoś, czego potrzebuję. Co więcej, nigdy na tej stronie się nie zawiodłam, co niestety często zdarza się przy innych zamówieniach. Bywa, że nadawcy źle pakują paczki, przez co mogą przyjść zniszczone bądź nawet i niekompletne. Jako, że nigdy na Cocolicie się nie zawiodłam tak i stało się tym razem.


Jeśli bacznie obserwujecie mojego bloga na pewno zauważyliście, że podkład którego wcześniej używałam, czyli Loreal True Match, przestał mnie zadowalać. Bardzo podkreślał on skórki, co było największym minusem, i dodatkowo nie był tak trwały jakbym tego oczekiwała. Jakiś czas temu zdecydowałam się na przetestowanie podkładu Revlona, który szczególnie cenowo nie odbiega od mojego poprzednika. Jak widzicie podkład przypadł mi do gustu, gdyż zamawiam go po raz kolejny i to w najjaśniejszym odcieniu. Bardzo go sobie chwalę!


Kolejną rzeczą, którą zamówiłam jest korektor marki Loreal linii True Match. Korektor, w porównaniu do podkładu zachowuje się zdecydowanie lepiej, dlatego też wciąż go używam. Świetnie komponuje się on z podkładem z Revlona, mimo iż jego krycie nie jest powalające. Wystarcza on jednak na moje potrzeby, nie jest ciężki i co najważniejsze - nie zapycha!


Testowanie przeze mnie tuszy do rzęs odbywało się już wiele razy. Tym razem pod lupę wzięłam maskarę z Loreala Million Lashes, polecaną przez wiele jej użytkowniczek. Ja jeszcze nie miałam okazji go testować, jednak mam nadzieję, że nie zaschnie on tak szybko jak zdarzało się to w przypadkach innych tuszy z tej marki.  





Bez dobrej gąbeczki żaden mój makijaż się nie obejdzie. Muszę przyznać, że jest to moja pierwsza gąbeczka tej marki, gdyż wcześniej kilkukrotnie używałam tej z Real Techniques. Gąbeczki jednak nie należą do najtańszych, dlatego zdecydowałam się na przetestowanie ich odpowiednika. Aż sama jestem ciekawa jak się sprawdzi.



Kolejnym zamówionym przeze mnie produktem jest maseczka Bania Agafii. Niebieska jest odpowiedzialna za oczyszczanie skóry i muszę przyznać, że świetnie sobie z tym radzi. Nigdy wcześniej maseczek tej firmy nie miałam, jednak na pewno nie była to moja ostatnia. Skóra mojej twarzy jest dosyć problematyczna. Od czasu do czasu pojawi się jakiś wyprysk, ale mam spory problem z suchością w strefie T oraz zaskórnikami. Maseczka sobie z tym jednak poradziła i dodatkowo świetnie wygładziła twarz. 


Piszcie w komentarzach czy używaliście któregoś z tych produktów!
Również czekam na Wasze propozycje radzenia sobie ze stresem - wszystkie przetestuję na własnej skórze!

Read More

miyo - eyeshadow pallettes

sobota, 12 stycznia 2019

20 komentarzy

W ostatnich dniach trochę brakuje mi czasu. Jak pewnie większość z Was wie styczeń to miesiąc, w którym na studiach zaczyna się sesja zimowa. Muszę przyznać, że u mnie nie wygląda ona tak źle jak okres przed nią. Pierwsze 3 tygodnie to istny koszmar - ciągle jakieś egzaminy czy prezentacje. Później czekają mnie tylko 2 egzaminy oraz szkolenie i wreszcie tydzień wolnego. Dodatkowo, zostały mi do zrobienia praktyki, także muszę powoli zacząć czegoś szukać. Niby 30 h to nie jest dużo, ale studiując dziennie na prawdę jest to ciężko zrobić, jeśli nie ma się kilku dni wolnego.


Dzisiaj chciałam Wam trochę opowiedzieć o marce, która stosunkowo niedawno pojawiła się na rynku. Mowa oczywiście o MIYO, czyli firmie kosmetycznej specjalizującej się w produkcji kosmetyków kolorowych. Należy ona do firmy kosmetycznej Pierre Rene, którą praktycznie zna każdy. Nie należy ona do najtańszych, czego przeciwieństwem jest MIYO. Czy mogli by więc pozwolić sobie na gorszą jakość?


Oprócz kosmetyków do twarzy, MIYO oferuje spory wybór cieni do oczu - czy to pojedynczych czy całych paletek. Gablotki z produktami tej firmy można znaleźć w sklepach Auchan, co jest świetne bo sklep znajduje się w każdym większym mieście więc dostępność kosmetyków nie jest taka trudna. Ja moje paletki cieni kupiłam własnie tam, zanim jeszcze stały się tak popularne. Ich cena wynosiła wówczas coś około 10-15 zł, co za taką ilość cieni do powiek jest na prawdę mało. Jesteście ciekawi co z pigmentem?



Tutaj muszę przyznać, że byłam bardzo zaskoczona. Nie spodziewałam się, że te cienie mogą być tak napigmentowane. Ich kolory są oczywiście przepiękne i na oku trzymają się dłużej niż 5 minut. Potrafią wytrzymać cały dzień, a dodatkowo nie osypują się. Początkujący jednak muszą uważać ze względu na pigmentację, gdyż łatwo można zrobić sobie nimi krzywdę - i zamiast ładnie zblendowanych cieni, mieć plamę na oczach.


Piszcie w komentarzach czy słyszeliście o tej firmie! A może sami posiadacie te cienie?  
Read More

how to buy on aliexpress?

poniedziałek, 7 stycznia 2019

7 komentarzy

Aliexpress to strona, o której wspominałam Wam tutaj już nie raz. Czym mnie w sobie urzekła? Z pewnością szeroką gamą produktów, ale i niskimi cenami. Co do czasu wysyłki nie jestem do końca zadowolona, gdyż czekanie 2 miesiące na małą paczuszkę bywa irytujące, jednakże jeśli nic za to nie płacimy to warto uzbroić się w cierpliwość. Muszę przyznać, że odkąd dowiedziałam się o tej stronie sporo paczek już z niej zamówiłam. Z tego co pamiętam raz nawet pokazywałam Wam moje rzeczy do paznokci właśnie z Aliexpress, których używam i są bez zarzutu. Oprócz tego w mojej ręce trafiły akcesoria do makijażu jak np. pędzle, pomadki do ust, cienie do powiek, a nawet ubrania i inne drobiazgi. Wiem, że wciąż wiele osób obawia się zakupów na Aliexpress, mimo że strona działa już kilka dobrych lat. Jako że ja już trochę ją użytkuję to postanowiłam dać Wam kilka dobrych rad na co uważać i czym się kierować. 



Pierwszą rzeczą na którą powinniśmy zwracać uwagę jest liczba zamówień. Wyświetla się ona przy każdym produkcie, który nas interesuje. Łatwa matematyka - im więcej zamówień tym większe prawdopodobieństwo, że produkt nam w ogóle przyjdzie i że będzie taki jakiego oczekujemy. Aliexpress ułatwia nam tutaj zadanie - wyszukując dany produkt, bądź po prostu przeglądając wybraną kategorią mamy możliwość posortowania produktów zaczynając od tych, które są najchętniej zamawiane. Ja bardzo często z tego korzystam i muszę przyznać, że jeszcze nigdy się nie zawiodłam.



Kolejną rzeczą, która zwiększa wiarygodność naszego sprzedawcy są opinie wystawiane przez kupujących. Praktycznie każdy produkt taką posiada - jeśli nie, nie ryzykowałabym z zakupem takiego produktu. Czasem lepiej zapłacić kilka złotych więcej niż żałować i pluć sobie w brodę. Co więcej, każda osoba, która kupiła produkt oprócz napisania opinii wystawia gwiazdki - od 1 do 5 przez co możemy sprawdzić jakie produkty otrzymali inni i czy mieli jakieś zarzuty.



Gdy przeglądamy opinie możemy natknąć się na takie ze zdjęciami. Jeśli chcemy oglądać tylko takie wystarczy ze zaznaczymy opcję "With Pictures", a przy okazji widzimy ile takich opinii będzie. Ta opcja jest przydatna szczególnie w przypadku gdy kupujemy jakieś ubranie. Często zdarza się, że produkt przychodzi zupełnie inny niż jest przedstawiony na zdjęciu, dlatego warto to sprawdzać. Również raz przymierzałam się do zakupu paletki cieni, jednak rozmyśliłam się gdy tylko zobaczyłam, że w rzeczywistości jest dużo mniejsza i jej pigment jest bardzo słaby. 

Piszcie w komentarzach czy często zamawiacie na Aliexpress! Stosujecie się do tych rad?

Read More

is it worth to buy instax mini 8?

czwartek, 3 stycznia 2019

6 komentarzy

Witam Was wszystkich w nowym, dwutysięcznym dziewiętnastym roku! Czy już też mieliście okazje pomylić się zapisując datę w zeszycie? Nie martwcie się, nie tylko Wy borykacie się z tym corocznym problemem! Nowy rok, nowe wyzwania, nowi my. Tak na prawdę nic się nie zmienia, a na nasz los możemy wpłynąć sami w każdej chwili. Chwile możemy także uwieczniać, na czym skupimy się w dzisiejszym poście. Nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam wracać pamięcią do miłych chwil szczególnie przeglądając zdjęcia.


Na osiemnaste urodziny od mojego chłopaka dostałam aparat Instax Mini 8. Duży szał panował wtedy na te aparaty i muszę przyznać, że wciąż nie przeminął. Jako, że już trochę go użytkuję postanowiłam dzisiaj Wam o nim powiedzieć - jakie są jego plusy, czy opłaca się go kupować i czy cena jest adekwatna do jakości!

Aparat Instax możecie spotkać w prawie każdym sklepie fotograficznym. Mój model, czyli Instax Mini 8, nie jest najnowszym modelem, gdyż stosunkowo niedawno pojawił się Instax Mini 9. Nie różni się on jednak praktycznie niczym od mojego modelu - dodatkowo zawiera lusterko, aby łatwiej można było robić selfie, oraz nakładkę umożliwiającą robić zdjęcia z bliska. Takie bajery nie są mi potrzebne, dlatego też mój model w zupełności mi wystarcza.



Jeśli chodzi o cenę, aparat nie jest drogi - kupicie go już za około 250-300 zł, ze względu na bardzo prostą konstrukcję i łatwe działanie. Więcej jednak będziemy musieli zainwestować we wkłady. Koszt jednego wkładu, który gwarantuje nam zrobienie 10 zdjęć to ok. 30 zł, co tak na prawdę nie jest mało. Również trzeba pamiętać, iż wkłady mają swój termin ważności więc jeśli chcemy zaoszczędzić je na potem musimy mieć na uwadze że zdjęcie może nie wyjść. Ja sama miałam taką sytuację. Wkłady w aparacie leżały tak długo, że zdążyły się przeterminować i zdjęcie nie wyszło takie jakie chciałam.


Kolejną rzeczą o której musimy pamiętać podczas robienia zdjęć jest zmienianie ustawień. Na około obiektywu mieści się pokrętło, którym je zmieniamy ustawiając czy zdjęcie robimy w domu, w pogodę słoneczną, pochmurną itp. jednak to aparat sam sugeruje nam co będzie najlepsze i jaką opcję wybrać. Z pewnością jest to duże ułatwienie, jednak mi nie raz zdarzyło się zapomnieć o przekręceniu pokrętła.


Tutaj możecie zobaczyć jak aparat wygląda z tyłu. Duża pokrywa to miejsce, w którym znajdują się wkłady i to właśnie tutaj je też wymieniamy. To, co jest przydatne to małe okienko na dole po prawej stronie. Liczba, która się tam wyświetla pokazuje ile jeszcze zdjęć możemy zrobić. Przydaje się to szczególnie przed wyjazdami, kiedy wiemy że aparatu będziemy używać i już wcześniej możemy zaopatrzyć się w nowe rolki. Co jest istotne, jeśli zakładamy nową rolkę - pierwsze zdjęcie to zawsze pusta, testowa kartka!



Do aparatu można zaopatrzyć się w multum dodatków. Ja posiadam pokrowiec oraz album, w którym przechowuję zdjęcia. Jeśli chodzi o pokrowiec uważam, że jest bardzo przydatny gdyż dzięki temu aparat nie brudzi się. W moim przypadku, posiadaczki białego aparatu, byłaby to zmora. Po drugie, warto się w niego zaopatrzyć chociażby w celu zabezpieczenia obiektywu, który zawsze może ulec zalaniu, poplamieniu czy zwykłemu zabrudzeniu. Nie warto ryzykować!


Za jeden największy plus Instaxa uważam natychmiastowe wywoływanie zdjęć. Nie ukrywajmy, praktycznie nikomu nie chce się chodzić do fotografa po wywołanie kilku zdjęć, a tutaj mamy to gotowe w kilka sekund. Dodatkowo, zdjęcia są w przepięknych białych ramkach, które możemy podpisać na białym pasku znajdującym się na dole. Jedynym minusem jest fakt, iż mimo że aparat nie jest drogi, musimy dużo inwestować we wkłady. 10 zdjęć to bardzo mało, a wydawanie 30 zł co chwilę również nie należy do najprzyjemniejszych.

Piszcie w komentarzach co sądzicie o tych aparatach! A może sami go posiadacie?
Read More