SOCIAL MEDIA

how to deal with first flight?

środa, 22 września 2021

5 komentarzy

Witajcie kochani! Dzisiejszy post chciałabym poświęcić jednej z moich największych w ostatnim czasie pasji. Bakcyl podróżowania złapałam przez kilka ostatnich lat gdzie oprócz Polski udało mi się odbyć kilka wyjazdów zagranicznych. Było to dla mnie coś niesamowitego zważając na fakt że w dzieciństwie rzadko gdzieś dalej wyjeżdżałam, ale kilka lat temu posunęłam się o krok dalej. Zrobiłam coś, z czego teraz jestem na prawdę dumna chociaż wielu z Was może wydać się to głupie.. Przełamałam swój strach i.. w końcu poleciałam samolotem! Uwierzcie, większej panikary ode mnie nie znam i zawsze zarzekałam się że do tej wielkiej latającej maszyny nie wsiądę. Długodystansowe podróże samochodem czy tłuczenie się pociągiem bywa okropnie męczące. Jestem skłonna znieść wiele, niewygodny fotel czy za wysoką temperaturę, ale zdecydowanie wolę przeznaczyć te kilkanaście godzin na zwiedzanie niż na taki transport. W dzisiejszym poście, chciałam dać Wam kilka wskazówek jak poradzić sobie ze stresem przed pierwszym (a może i kolejnym) lotem, jak to u mnie wyglądało i czy na prawdę było tak strasznie.


LECIMY!

Cała sytuacja miała miejsce 3 lata temu. Decyzję o tym, że na wakacje polecę samolotem a nie pojadę autem podjęłam bardzo spontanicznie. Stwierdziłam: albo odważę się teraz albo już pewnie nigdy. Podróż samochodem trwała by ok. 20h a samolotem skracała się do 2h 45 min co daje nam na prawdę ogromną różnicę. Cel wakacji obrałam już na początku roku i wówczas razem z moim chłopakiem byliśmy przekonani że pojedziemy tam samochodem. Do zarezerwowania został tylko prom, mieliśmy już zaklepane zakwaterowanie w miejscu do którego z Polski będzie nam lepiej dojechać. Nuta wątpliwości zradzała się w nas z dnia na dzień, w końcu spędzić tyle godzin w samochodzie to dosyć szalony pomysł. Zresztą przyjechalibyśmy zmęczenie i kupa czasu jak i pieniędzy poszłaby na marne. Decyzja zależała w głównej mierze ode mnie, bo to ja okropnie bałam się latać, ale stwierdziłam - raz kozie śmierć, lecimy.

 


STRES

Mimo, że lotu na prawdę się bałam, w życiu przechodziłam większy stres. Cały czas w głowie miałam świadomość, że przecież nic się nie stanie. Samolot to nie tylko zwykła maszyna ale i miejsce pracy wielu ludzi którzy do tego zostają bardzo profesjonalnie przygotowani. Kilka tygodni przed lotem przeglądałam na prawdę sporo statystyk dotyczących wypadków lotniczych i uwierzcie mi, są one na prawdę pocieszające. Samolot jest tak bezpieczny, że prawdopodobieństwo wypadku jest mniejsze niż wygranej w totolotka. To, co bardzo pomogło mi przed lotem to książka jednej ze stewardess pt. 'Życie stewardessy'. Książkę warto przeczytać nie tylko przed pierwszym lotem ale i dla samego siebie, ze względu na informacje które są tam zawarte. Rozchwiewają one masę wątpliwości i pytań, które mogą nurtować zwykłego pasażera. Oprócz strachu że samolot się rozbije mam spory lęk wysokości więc tego też się obawiałam. A zupełnie niepotrzebnie. W samolocie, chociaż wydaje się to dziwne, lęku wysokości w ogóle nie odczuwałam. Na dodatek okienka są tak małe że nie wiele przez nie widać, całe szczęście! Chociaż widoki potrafią być zachwycające, co możecie zobaczyć po zdjęciach.


LOTNISKO

Moim zdaniem lot to pikuś w porównaniu do tego co czeka nas po przyjściu na lotnisko, przynajmniej za pierwszym razem. Jesteśmy wówczas lekko pogubieni, nie wiemy gdzie iść i jak wszystko wygląda. Musimy pobrać nasze karty pokładowe, odprawić się jeśli mamy większy czyli tzw. rejestrowany bagaż, przejść kontrolę i następnie znaleźć odpowiednią bramkę. Lotniska są jednak całkiem dobrze oznakowane więc nam udało się przez te wszystkie procedury przebrnąć bez żadnych problemów. Ja byłam o tyle spokojna, że lecąc z Warszawy to lotnisko już jako tako znałam. Nie raz byłam tam na tarasie widokowym czy wcześniej kupować bilety więc kojarzyłam gdzie znajdują się poszczególne stanowiska. Ale myślę, że i bez tego dałabym radę!

 


JAK PRZETRWAĆ LOT?

Sposobów na stres przed lotem jak i zniesienie samego lotu jest masa. Myślę, że każdy sam najlepiej wie co pozwala mu się zrelaksować, czy to słuchanie muzyki czy wsparcie drugiej osoby. Ja niestety mam spore problemy z kontrolowaniem mojego stresu więc zdecydowałam, że sięgnę po tabletkę na uspokojenie. Nie jestem jedyną osobą która tak robi, inni sięgają np. po alkohol który ma ich rozluźnić. Tabletka pomogła mi ale na stres w domu. Wzięłam ją dosyć wcześnie i zamiast usypiać w samolocie robiłam to w domu na kanapie kilkanaście minut przed wyjściem na lotnisko. Gdy dotarliśmy na lotnisko i zobaczyłam tych wszystkich ludzi, którzy znudzeni czekają na swój samolot odpuściłam. Po przekroczeniu bramek poczułam nawet lekką ekscytację. I uwierzcie, bardzo mi się spodobało. Lot powrotny zniosłam jeszcze lepiej, a to czego bałam się najbardziej, czyli lądowanie, okazało się dla mnie najlepszym momentem.

Warto było się przełamać i otworzyć przed sobą bramę do kolejnych podróży. Choć niektórym może wydać się to głupie, to dla mnie na prawdę wiele znaczyło i pozwoliło mi na przełamanie jednego z największych lęków. Od pory mojego pierwszego lotu zrobiłam ich już sporo więcej i muszę przyznać, że ta praca mocno mnie zafascynowała. W powietrzu jesteśmy zdani na siebie oraz na profesjonalistów, którzy odpowiednio wyszkoleni mają nam pomóc w razie sytuacji awaryjnej. Jest to coś wspaniałego i zrazem nierealnego, że możemy wzbić się ponad chmury i widzieć świat z wysoka.

Piszcie w komentarzach czy lecieliście kiedyś samolotem! Czy pamiętacie swój pierwszy lot? Chętnie poczytam Wasze historie!


Read More

SINSAY | SHOPPING HAUL

sobota, 18 września 2021

4 komentarze

 

Czołem wszystkim! Mam nadzieje, że ostatnie dni mijają Wam w miłej atmosferze i szybko odnaleźliście się w nowej rzeczywistości. Mam tutaj na myśli oczywiście tych, którzy poprzedni rok uczyli się i pracowali zdalnie. Jak co roku, każde wakacje zaczynają się ogromnymi wyprzedażami w sklepach. Co roku coś sobie kupuję, chociaż muszę przyznać, że w ostatnim czasie totalnie ograniczyłam zakupy. Nie dość, że w sklepach nie ma nic ciekawego, to dodatkowo mam kilka swoich ulubionych rzeczy, a w reszcie po prostu nie chodzę. Muszę zrobić takie odświeżenie szafy, żeby zwolnić miejsce i pozbyć się wszystkiego, co zajmuje miejsce. W dzisiejszym poście chciałam pokazać Wam kilka rzeczy, które udało mi się upolować na wyprzedaży w Sinsay'u. Sklep ten lubię przede wszystkim za basicowe rzeczy w bardzo niskich cenach. Zaczynajmy więc! Każda z rzeczy będzie oczywiście podlinkowana.


top na ramiączkach - link 

Bardzo wygodny top o kolorze nude. Jest on zdecydowanie ciuchem, który trzeba posiadać w swojej szafie. Świetnie komponuje się w zestawie z innymi ubraniami i pasuje zarówno do stylizacji bardziej eleganckich i sportowych ze względu na materiał.


koszulka - link 

Zwykła koszulka z większym dekoltem. Niestety, nie jest on do końca w moim guście, aczkolwiek będę używać jej chociażby do chodzenia po domu.


body z długim rękawem - link

Świetnie wycięte body z zamkiem z przodu. Bardzo dobrze układa się na ciele i jest na prawdę wygodne. Ja rzadko chodzę w body, w swojej szafie mam tylko dwa, aczkolwiek są świetne bo wszystko dobrze się układa.




torebka shopper - link 

Dwie dokładnie takie same torebki w dwóch wersjach kolorystycznych - czarnej i beżowej. Są to tzw. shoppery i kosztowały tylko 19,99zł. Za tą cenę nie oczekuję cudów, ale są idealne aby zmieścić jeden zeszyt i najważniejsze rzeczy takie jak portfel i telefon.

Piszcie w komentarzach co Wy ostatnio kupiliście! Jaki jest Wasz ulubiony sklep?
Read More

NACOMI | the best SPF cream

środa, 15 września 2021

6 komentarzy

Witajcie kochani! Mam nadzieję, że pierwsze tygodnie września mijają Wam w miłej atmosferze, a w szkole nie zawalają Was pracą. Ostatnie dni zrobiły się zdecydowanie chłodniejsze, ja również wróciłam do pracy i zaraz zaczynam rok akademicki - niestety w formie stacjonarnej. W dzisiejszym poście chciałabym skupić się bardziej na pielęgnacji skóry twarzy. A dlaczego? Ponieważ w ostatnim czasie zaczęto zwracać szczególną uwagę na stosowanie kremów do twarzy z filtrem SPF. Z jakiego powodu jest to tak istotne? Gdyż wpływa korzystnie na starzenie się skóry, a ponadto chroni przed promieniami słonecznymi, które mogą być dla nas szkodliwe. 


Kremem z filtrem SPF, który wpadł w moje ręce jest ten od Nacomi. Produkty tej firmy wielokrotnie pojawiały się na moim blogu i bardzo ją sobie cenię gdyż ani razu nie zawiodłam się na ich jakości. Krem ten ma przede wszystkim chronić, ale i nawilżać. To, co jest dla mnie niezwykle dużym plusem to fakt, że można stosować go również jako bazę pod makijaż. Jak widzicie, pojemność kremu nie jest aż tak duża (50 ml), aczkolwiek jest on niezwykle wydajny. 


Spójrzmy jeszcze jak sam producent opisuje krem oraz jego działanie.

,,Fotostabilny i wodoodporny krem z filtrem SPF 50 zapewnia skórze optymalny poziom nawilżenia oraz skuteczną ochronę przed promieniowaniem słonecznym. Dzięki zawartości 4 form kwasu hialuronowego świetnie sprawdzi się jako nawilżająca baza pod makijaż. Skład wzbogacony o oliwę z oliwek, hemiskwalan, olej z passiflory oraz ekstrakt z herbaty matcha odżywia skórę, działa antyoksydacyjnie i spowalnia proces starzenia."


Kremy z filtrem SPF od Nacomi to nowość, która na rynku pojawiła się zaledwie kilka tygodni temu. Możecie kupić je przez stronę internetową: https://namera.pl/pl/c/Kremy-SPF/496  , ale i przez Minti czy Cocolitę. Oprócz wersji Basic, którą ja mam, są też dostępne wersje kremu City oraz Holiday. Basic zapewnie podstawową ochronę, City chroni również skórę przed zanieczyszczeniami oraz światłem niebieskim, a Holiday ma wzmocnioną ochronę przed oparzeniami słonecznymi oraz promieniowaniem.


Muszę przyznać, że jest to mój pierwszy krem z SPF i na razie jestem bardzo zadowolona. Co więcej, cena jest adekwatna do jego jakości oraz wydajności (od 33 zł za słoiczek).

Piszcie w komentarzach czy używacie kremów z filtrem SPF. Może mieliście okazję stosować ten z Nacomi?

Read More

HYDROPONICS | grow your plants faster

sobota, 11 września 2021

6 komentarzy

 

Witajcie kochani! Pogoda za oknem nas nie rozpieszcza. Jesień wkroczyła pełną parą, ale to nie oznacza że nie może być już zielono. Na moim blogu pojawiły się już pierwsze posty o tematyce roślinnej, pokazywałam Wam nawet część mojej kolekcji, ale od tego czasu sporo się już zmieniło. W dzisiejszym poście chciałam pokazać Wam, jak ja hoduję moje roślinki i co sprawia, że tak dobrze rosną. Chciałam przybliżyć Wam przy tym temat hydroponiki. Być może część z Was zetknęła się już z tym tematem, a dla wielu będzie to zupełną nowością. Zacznijmy więc od początku - co to w ogóle jest? Hydroponika to po prostu uprawa roślin w wodzie. Nie potrzebujemy do tego ziemii, lecz specjalnego podłoża oraz nawozów, dzięki którym rośliny będą mogły pobierać składniki odżywcze i rosnąć. 


J A K  Z A C Z Ą Ć ?

Zacznijmy więc od samego początku. Co potrzebujemy do uprawy hydroponicznej?

- specjalnych doniczek -

- podłoża -

- roślin -

- wody -

- nawozów -



W K Ł A D Y  I  D O N I C Z K I

Hydroponika charakteryzuje się tym, iż wymaga specjalnych wkładów z otworami. Wskaźnik, który znajduje się w we wkładzie, umożliwia również kontrolowanie poziomu wody. Jest to szczególnie istotne, gdyż nie chcemy aby roślina nam zgniła. Wkład wkładamy do doniczki i gotowe. Ja w takie zestawy zaopatruję się na Allegro (klik - link do aukcji), aczkolwiek wiele osób próbuje wykonać swoje używając do tego plastikowych kubków i sznurków. Jest to zdecydowanie tańsza opcja, aczkolwiek ryzykowna jeśli dopiero zaczynamy swoją przygodę z tą opcją uprawy roślin.



P O D Ł O Ż E 

Na początku warto również skupić się na podłożu, którego do hydroponiki będziemy używać. Tak jak wspominałam wcześniej, do hydroponicznej uprawy roślin nie używamy ziemii. Jest wiele różnych możliwości, aczkolwiek ja zawsze korzystam z lechuzy PON. Jest to jedno z najbardziej popularnych podłoży, jakie używa się do hydroponiki, zaraz obok keramzytu czy seramisu. Lechuzę można zakupić na Allegro, ale należy pamiętać, aby wcześniej ją dokładnie przepłukać! Ja płuczę ją 2/3 razy przez sitko, aż jest zdatna do użycia - widać to, ponieważ woda z płukania lechuzy robi się czysta. 



P R Z Y G O T O W A N I E  R O Ś L I N

Przed włożeniem roślin do podłoża niezwykle istotne jest dokładne oczyszczenie korzeni. Jest to tak na prawdę najważniejszy krok. A dlaczego? Ponieważ korzenie z ziemią czy mchem będą nam po prostu gniły. Korzenie można przepłukać pod wodą, dobrze wygrzebać z nich ziemię i gotowe. Oczywiście, może zdarzyć się że podczas ich oczyszczania część korzeni najzwyczajniej w świecie się połamie. Jest to normalne, ale roślina na tym nie ucierpi. Na powyższym zdjęciu widzicie roślinki gotowe do wsadzenia do lechuzy.


P R Z E S A D Z A N I E  R O Ś L I N

Przedostatni krok, który musimy wykonać to oczywiście przesadzenie roślin. Pokazałam Wam ten proces na powyższym filmiku. Do wkładu nasypujemy początkowo ok. 2 cm podłoża, następnie wsadzamy roślinkę i dokładnie przysypujemy jej korzenie resztą podłoża - tak, aby zapełnić wkład. Nic skomplikowanego tutaj się nie dzieje, jest to normalny proces przesadzania roślin.



P O D L E W A N I E  I  N A W O Ż E N I E 

Na samym końcu musimy podlać nasze roślinki. Wskaźniki mają przeważnie informację, ile wody powinniśmy nalać. Nie przekraczamy poziomu maksymalnego, gdyż wtedy możemy doprowadzić do gnicia roślin. Wody będzie za dużo, a roślina zamiast czerpać, będzie się w tej wodzie wręcz topić. To, czego nie poruszałam wcześniej to nawożenie roślin. Przy przenoszeniu roślin ze zwykłego podłoża do hydroponiki nie martwimy się tym. Roślina stoi w samej wodzie przez 14 dni (2 tygodnie), następnie wodę wymieniamy i wlewamy nową, o odpowiednim PH wraz z nawozami. Chciałabym zrobić o tym osobny post, jeśli wyrazicie zainteresowanie, gdyż jest to temat bardziej rozbudowany - lecz warty zainteresowania.


Odkąd poznałam się bliżej z hydroponiką zauważyłam, że wpływa to niezwykle pozytywnie na wzrost roślin. Powoli przenoszę każdą roślinkę do "wody" i widzę, że bardzo im to służy. Jeśli jesteście ciekawi więcej piszcie w komentarzach. Jestem też ciekawa, ile osób ma w domu taką urban jungle!
Read More

Netflix review | AlRawabi School For Girls

środa, 8 września 2021

11 komentarzy

 

Witajcie kochani! Na moim blogu nie często pojawiają się recenzje. Kilka razy zdarzyło się polecenie różnego rodzaju filmów czy seriali, jednakże dzisiaj przychodzę do Was z czymś wyjątkowym. Miniserial produkcji Netflixa - AlRawabi School For Girls. Chciałam podzielić się tym odkryciem z Wami na blogu, gdyż serial porusza niezwykle ważny temat, a mianowicie temat prześladowania w szkole. Jestem pewna, że większość z Was zetknęła się z tym na własnej skórze. Nie każdy jednak wiedział jak powinien sobie z taką sytuacją poradzić, a na dodatek potrafi się to wymknąć spod kontroli. Emocje potrafią nawarstwiać się i w końcu dać górze. 

Warto po krótce opisać fabułę serialu. Akcja toczy się w krajach arabskich i opisuję historie dziewcząt, które uczęszczają do szkoły przeznaczonej tylko dla płci damskiej. Szkoła ta należy do niezwykle prestiżowych, a dodatkowo chroni też wartości religijne jakimi większość rodzin się kieruje. Początkowo, w serialu prześladowana jest jedna dziewczyna - Mariam. Zostaje ona poważnie pobita, wielokrotnie upokorzona przed większą grupą. Historia ta doprowadza jednak do czegoś poważniejszego. Wcześniej wspomniana ofiara prześladowania sama staje się prześladowczynią. Jak myślicie dlaczego? Oczywiście chcąc ukarać okrutne dziewczyny, które wcześniej to jej sprawiały krzywdę. Czy to była właściwa droga?

W serialu pojawiają się też wątki miłosne, które dotykają każdego z nas będą w wieku licealnym. Warto zwrócić tutaj również uwagę na fakt, iż ze względu na akcję toczącą się w kraju arabskim, istotną rolę odgrywa również religia muzułmańska. Niektóre rodziny są mocno konserwatywne i rządzą się swoimi zasadami. 

Serial składa się z 6 odcinków, co sprawiło że obejrzałam go w jeden dzień. Jest on dramatyczny, lecz godny uwagi w szczególności dla młodszej publiczności. Warto uświadomić sobie, jak istotny jest szacunek do drugiej osoby bez względu na jej światopogląd. Czekam na Wasze opinie - być może ktoś z Was zetknął się z tym serialem bądź ma swoje przemyślenia na temat prześladowania czy to w szkole, czy w pracy. 

Read More

STYLE | school outfit

sobota, 4 września 2021

14 komentarzy


Wielu z Was powróciło już do szkół. Przede mną jeszcze miesiąc wolnego, ale tak jak Wy będę miała zajęcia stacjonarnie. Czy się cieszę? Raczej nie. Oprócz tego, że spotkam się ze znajomymi to niestety będę musiała poświęcać bardzo dużo czasu na dojazdy co ograniczy moje możliwości pracy. Ze względu na to, że będziemy musieli w końcu wyjść z domu, musimy też pomyśleć w co się ubrać. W dzisiejszym poście chciałam Wam przedstawić jedną z wielu stylizacji, jakie możemy ubrać do szkoły. 


top - pull&bear | jeans - stradivarius | jacket - c&a | shoes - deezee 



Piszcie w komentarzach czy przykuwacie uwagę do tego, co ubieracie do szkoły. Stawiacie na wygodę czy ciekawy look?

Read More